Często możemy spotkać się z pytaniami: jak żyje się poza granicami naszego kraju? Czy gdzie indziej żyje się lepiej?; Jak wielką barierę stanowią różnice kulturowe?W tym artykule postaram się odpowiedzieć na te pytania i "rozjaśnić" kwestie sposobu życia i postrzegania świata z zupełnie innej, nieznanej nam perspektywy.
W tym celu postanowiłem porozmawiać z panią Barbarą Kazui, która pracuje jako instruktor szkolący pracowników hotelowych w Japonii. Dokładniej rzecz ujmując - na wyspie Hokkaido, gdzie panujący klimat jest zbliżony do naszego.
GIG-ant: Co panią skłoniło do wyjazdu do Japonii?
Barbara Kazui: Studia! Poszłam na studia na japonistykę, po trzech latach była możliwość wyjazdu na staż. Po stażu dostałam propozycję pracy w hotelu. Dlaczego zaczęłam studia? Siostra mojej mamy wyjechała do Japonii prawie dwadzieścia lat temu; ma dwójkę dzieci, które niestety nie mówią po polsku. Postawiłam sobie za cel życiowy móc się z nimi porozumieć,więc zaczęłam uczyć się japońskiego. Zaczęłam uczyć się języka, a przy okazji kultury i historii Japonii.
GIG-ant: To też przełożyło się na to, że pani tam została?
B.K.: Tak. To znaczy Japonię odwiedziłam dużo wcześniej i już podczas pierwszej wizyty zakochałam się w tym kraju. Zauroczyła mnie kultura i uprzejmość, uśmiech, sposób zachowania Japończyków w codziennych sytuacjach. Przyjeżdżałam do Japonii kilkukrotnie na miesięczne wycieczki, później na trzy miesiące do pracy w szkole, na roczny staż, a po kolejnym przyjeździe już zostałam.
GIG-ant: Jak długo uczyła się pani języka?
B.K.: Tak naprawdę trzy lata. Wcześniej próbowałam sama, ale to jednak dość trudne, jeśli nie ma się jakiegoś nauczyciela czy pomocy. Trzy lata na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu wystarczyły, by posługiwać się tym językiem płynnie.
GIG-ant: Trudniejsze było nauczenie się pisma czy mowy? Czy obydwie te kwestie były dość skomplikowane?
B.K.: Powiem szczerze, że jedno i drugie było dość trudne. W języku japońskim są tak jakby ukryte trzy różne języki: język oficjalny, grzecznościowy i potoczny, którego używasz w rozmowie ze znajomym. Każdy z nich jest inny i używa się w nim zupełnie innych słów, więc tak naprawdę uczysz się nie jednego języka, a przynajmniej trzech. Dostosowanie się do tego było naprawdę trudne. W moim przypadku łatwiej było z mową - uczyłam się poprzez rozmowy ze znajomymi Japończykami w Polsce, rozmawiałam z rodziną cioci mieszkającej w Japonii. Takie rozmowy ułatwiały utrwalenie słówek. Pismo to niestety wkuwanie. Najpierw należy nauczyć się wszystkich ,,znaczków’’, a następnie dopiero poznaje się, w jaki sposób się je łączy i odczytuje. W języku japońskim wyróżniamy trzy systemy pisma – dwa sylabariusze zwane hiragana i katakana oraz te tzw. znaki chińskie, adaptowane na grunt japoński, zwane kanji.
GIG-ant: Jak w Japonii postrzega się Polaków i nasz kraj? Czy sytuacja jest podobna do tej z USA, gdzie Europę widzi się przez pryzmat czarnej dziury?
B.K.: Bardzo różnie - w zależności od grupy wiekowej. Ludzie powyżej pięćdziesiątego roku życia kojarzą Polskę dość dobrze, głównie dzięki takim postaciom, jak Lech Wałęsa, papież Jan Paweł II i oczywiście Chopin. Jeśli chodzi o historię, to Japończycy znają rolę Polski w czasie II wojny światowej. Wiedzą też, że na naszych terenach były nazistowskie obozy koncentracyjne. Natomiast jeżeli zapytamy ludzi w wieku 25-50, to oczywiście Chopina kojarzą, wiedzą gdzie mniej więcej Polska jest i że jest tam zimno, ale dokładniejszych informacji nie znają.
GIG-ant: Czy rzeczywiście wszyscy mieszkańcy Japonii stawiają dobro państwa ponad własne? I czy jest to nadal siła napędowa japońskiej gospodarki czy może mylne wrażenie?
B.K.: Wydaje mi się, że tak było jeszcze kilkanaście lat temu kiedy to oddanie dla dobra firmy przełożonego miało duże znaczenie. Nadal można zauważyć, że osoby starsze mają silne poczucie lojalności, pracują od rana do nocy - niczym roboty - prawie nie wracają do domów. Obecne pokolenie już tak nie funkcjonuje - młodzi ludzie są nastawieni bardziej na siebie; nazywają siebie samych otaku, pracowaliby najchętniej w domu, tylko przez kilka godzin dziennie i -jeśli to możliwe - pracowaliby... na telefonie komórkowym. Aktualnie ta siła napędowa bardzo spadła. Nie będzie teraz tak łatwo japońskiej gospodarce wybić się na tle innych państw. Poza tym jest coraz mniej młodych ludzi - społeczeństwo się starzeje. Poza tym coraz więcej młodych ludzi odkrywa, jak dobrze się bawić. Już nie jest to kult pracy, teraz skupiają się na tym, by wolny czas spędzać jak najlepiej, jak najciekawiej. Wiele rzeczy, które dla nas są w miarę dostępne i normalne, u nich urasta do rangi święta - np. taki zwykły wyjazd pod namiot. W Japonii móc jeździć na nartach, na snowboardzie - to niesamowita sprawa.
GIG-ant: Jak pracodawcy odnoszą się do praw pracowniczych, czy są one na podobnym poziomie jak w Europie?
B.K.: Trzeba to podzielić na dwie różne kategorie. Pierwsza to firmy stricte japońskie, gdzie nie ma wpływów zagranicznych, gdzie target to klienci japońscy, a druga to firmy międzynarodowe, gdzie są pracownicy mieszani, gdzie kadry wyższego szczebla to przeważnie ludzie z Australii, Ameryki czy Europy; w tych firmach jest zupełnie inne podejście do pracownika. W firmach stricte japońskich jest nacisk, by pracować długo i z poświęceniem - pracownik zamiast pójść z dzieckiem na spacer będzie czuł potrzebę pójścia do firmy uzupełnić jakąś tabelkę. Wynika to z poczucia obowiązku, który w takich firmach jest dobrze postrzegany i jak do tej pory dobrze wpływał na rozwój japońskiej gospodarki. Japończycy nie zastanawiają się, czy są z tego powodu szczęśliwi czy nie, są do tego przyzwyczajeni. Zresztą jest to też uwarunkowane kulturowo - łatwiej im tak żyć, nie muszą martwić się o życie codzienne w domu. Taką mają mentalność. Podejrzewam, że ponad 50% firm w Japonii to firmy mieszane i coraz częściej wygrywa model europejski, gdzie pracownik nie jest tanią siłą roboczą, ale wykwalifikowanym, docenianym pracownikiem. Pracuje w firmie, która ma różne oddziały - jeden stricte japoński, a drugi mieszany. I niestety w tym pierwszym wielu ludzi rezygnuje, a w tym drugiem, nastawionym na pracownika, choć jest tak samo trudna praca, większość pracowników jest zadowolona. Japońscy pracodawcy coraz częściej wychodzą z założenia, że zadowolony pracownik to zadowolony klient.
GIG-ant: Jak Japończycy odnoszą się do swojej własnej historii, w tym do przegranej w czasie II wojny światowej i zrzucenia bomb atomowych?
B.K.: Jeśli chodzi o tę najnowszą historię, to jest najtrudniejszy temat, jaki możesz poruszyć z Japończykiem. Tak naprawdę nie możesz go poruszyć... 90% procent Japończyków, z którymi próbowałam poruszyć ten temat, nie zna swojej historii lub nie chce o niej rozmawiać. Ci, którzy mają o tym pojęcie, wstydzą się tamtego okresu, ale też mają wielki uraz do Amerykanów za zrzucenie bomb atomowych i jest to rzecz, której nie umieją im wybaczyć. Naprawdę mało kto chce o tym rozmawiać.
GIG-ant: A pod kątem kwestii związanych z samurajami i okresem średniowiecza?
B.K.: Jeśli chodzi o wcześniejsze dzieje historii Japonii, to wydaje mi się, że osoby w Europie interesujące się historią Japonii mają większą wiedzę niż przeciętny Japończyk. Nie wiem, czy wynika to z braku edukacji, czy tylko z braku zainteresowania tą dziedziną. Historia nie jest tu specjalnie gloryfikowana. Naprawdę rzadko kto ma jakąś głębszą wiedzę na ten temat, ale oczywiście są pasjonaci, którzy znają najdrobniejsze szczegóły tej historii.
GIG-ant: W jaki sposób przez wyspy przeszła kwestia ogłoszenia niepodległości przez Katalonię?
B.K.: Szczerze, jedyna informacja była to drobna notka na pasku w wiadomościach. Sama poszukałam kilku informacji w tym temacie, jednak gdyby nie to, zapewne przeszłoby mi to koło uszu. Z kolei problemem wystawianym na piedestał jest rzecz jasna kryzys związany z Koreą Północną.
GIG-ant: Jak wygląda kwestia trzęsień ziemi? Czy faktycznie stawia się niezniszczalne konstrukcje?
B.K.: Kiedyś w przeszłości stawiano domy z papieru, które nie były zbyt trwałe, ale szybko, łatwo i tanio można je było odbudować. Technika poszła jednak bardzo naprzód i coraz więcej domów budowanych jest w nowych technologiach. W czasie trzęsień ziemi papierowe domy się składają, a budynki o wzmocnionej konstrukcji wytrzymują te trzęsienia. Ale nie trzęsienia ziemi są w tej chwili największym zagrożeniem - obecnie największym problemem są powodzie, które powodują osuwiska wielkości miasta. Japonia szuka sposobów, jak sobie poradzić z matką naturą/żywiołem, ale na tę chwilę tylko ostrzega obywateli o ewentualnych zagrożeniach.
GIG-ant: Jak Japończycy odnoszą się do polityki wewnętrznej?
B.K.: Jest praktycznie tak samo jak w Polsce. Polityka obecnego rządu jest bardzo populistyczna i kontrowersyjna, w Japonii podobnie jak w Polsce nie ma w tej chwili mocnej opozycji. Każdy ma swoje zdanie na temat bieżącej sytuacji, ale zachowuje je dla siebie. Mimo tego nie ma ogólnego sporu, który absorbowałby uwagę społeczeństwa.
GIG-ant: Jaka jest opinia na temat abdykacji cesarza?
B.K.: Ogólnie decyzja ta została przyjęta pozytywnie, chociaż cesarz zgodnie z zasadami powinien pełnić tę funkcję do końca. Japończycy są bardzo przywiązani do zasad; jeżeli coś jest niezgodne z obowiązującymi zasadami, spotyka się z ogólnym oburzeniem, a osoba łamiąca zasady jest traktowana jak przestępca. Tak samo jest z abdykacją cesarza, dlatego część społeczeństwa uważa, ze nie powinien abdykować i pozostać na stanowisku do końca swojego życia, a druga część twierdzi, że dożył już takiego wieku, że należy mu się odpoczynek. Praca cesarza to przecież nie tylko picie herbaty, a szereg obowiązków, które są coraz trudniejsze do wykonania dla dość wiekowego już człowieka. Choć nie wszyscy w pełni popierają tę abdykację, to się z nią pogodzili - nikt nie miał nawet zamiaru organizować z tego powodu protestów. Wszyscy kochają cesarza i widać to na każdym kroku - nie ma osoby, która byłaby przeciwna cesarzowi. Obecny cesarz to ostoja spokoju i ciepła.
GIG-ant: Czy Japończycy nadal postrzegają swój kraj jako ,,Imperium Wschodzącego Słońca’’?
B.K.: Na pewno już nie jako"kraj wschodzącego słońca", wzrost gospodarczy minął już dawno i teraz bardziej skupiają się na tym, by się utrzymać na obecnym poziomie. Japończycy swego kraju nie postrzegają jako światowego supermocarstwa. Pod wieloma względami starają się wzorować mimo wszystko na Ameryce. Jeżeli chodzi o swego rodzaju samopoczucie, to podobnie jak w Polsce postrzegają wszystkie własne produkty jako te najlepsze.
GIG-ant: W Japonii liczy się każda chwila, każdy moment. Często można się spotkać z upychaniem ludzi w pociągach... Czy byłaś świadkiem takiej sytuacji?
B.K.:Nie, nigdy nie byłam świadkiem czegoś takiego. Takie rzeczy dzieją się tylko w metro w Tokio, głównie w godzinach szczytu (około godziny 8:00), Jest tam bardzo duże zagęszczenie ludzi , większość nie jeździ samochodami, bo Tokio jest nieprzejezdne. Raczej jeżdżą metrem, bo jest szybkie i w kilka minut dojeżdża się do celu. Gdy 1-2 mln osób w godzinach porannych zgromadzi się na stacjach metra, pomimo tego że metro odjeżdża co kilka minut. robi się tłoczno. I nie jest to kwestia upychania; jeżeli ktoś nie chce jechać może poczekać na następny , ale to nic nie zmieni, bo do następny będzie wyglądać podobnie. Wszyscy chcą wsiąść, więc żeby nikt sobie nie zrobił krzywdy, panowie w białych rękawiczkach upewniają się, czy nikt nie stoi na linii zamykania drzwi, a w momencie odjazdu pomagają jeszcze ostatnim chętnym wejść do wagonu. Czyli w dużych aglomeracjach korzysta się raczej z szybkich pociągów i metra; z auta raczej się nie korzysta. Natomiast gdy - tak jak ja - mieszka się na wsi, samochód staje się niezbędny. Ogólnie Hokkaido nie jest tak rozbudowane i tutaj odległość między miastami to 40-60 km, które trzeba pokonać samochodem, bo autobusy jeżdżą dość rzadko.
GIG-ant: W większych miastach zapewne ,,panoszą się’’ wszelkiego rodzaju neony, reklamy i anime; czy nie jest to irytujące?
B.K.: Japończycy nie zwracają na to w ogóle uwagi. Co prawda jest kolorowo, ale można się przyzwyczaić do tych neonów i reklam. Dla turystów jest to atrakcja, a mieszkańcom w niczym nie przeszkadza. To jest coś, czego nie ma nigdzie indziej i na pewno zaskakuje.
GIG-ant: Jak spogląda się w kierunku półwyspu koreańskiego?
B.K.: Ciężko jednoznacznie ustalić, jaka jest opinia Japończyków na to, jak powinna zachować się Ameryka. Jedni popierają pomysł ataku na Koreę, inni są temu przeciwni. Jakby nie patrząc Japonia jest barierą między Koreą a Ameryką, byłaby jednak zamieszana w ten konflikt. Wszyscy obawiają się, że Japonia może posłużyć jako bufor, zostać wykorzystana do działań zbrojnych. Kilka dni temu wszyscy w naszej okolicy dostali wiadomość alarmową na telefon z prośbą o niewychodzenie z domu, ewakuację w bezpieczne miejsce tzn do piwnicy lub schronu, bo nad Hokkaido przelatuje rakieta, która została wystrzelona z terenów Korei. Spowodowało to panikę, ponieważ nigdzie nie podali dokładniejszych informacji - w telewizji i radio podawany był na czerwonym tle bardzo krótki, niewiele wyjaśniający komunikat. Dopiero następnego dnia okazało się, że to tylko próby, a nie atak. Żyjemy w ciągłej niepewności, jak to będzie wyglądać; czy faktycznie groźby z Korei są realne i czy w razie czego Ameryka podejmie się walki z Koreą. Często są też przekazywane lakoniczne, wręcz zabawne komunikaty w tym zakresie. Jednak wszyscy obawiają się ponownego wybuchu konfliktu zbrojnego i woleliby tego uniknąć.
GIG-ant: Wspomniałaś o wiadomościach alarmowych przychodzących na telefon. Czy podobnie jest z trzęsieniami ziemi i innymi zagrożeniami?
B.K.: Tak, przychodzą powiadomienia odnośnie trzęsień ziemi, a także informujące o niebezpieczeństwie awarii w elektrowni atomowej czy właśnie niebezpieczeństwo z bombą atomową. Mniej poważne zagrożenia, takie jak warunki pogodowe, przewidywane burze śnieżne czy powodzie, podawane są tylko w informacjach telewizyjnych.
GIG-ant: Czy otrzymywanie tego typu informacji jest obowiązkowe czy dobrowolne, a może automatycznie wbudowane do wszystkich urządzeń elektronicznych?
B.K.: Nie ma się na to żadnego wpływu. nie możesz z tego zrezygnować. System wysyła tę informację do wszystkich, którzy są w zasięgu tego systemu - nawet jeśli telefon jest wyłączony,ostrzeżenie jest dostarczane i telefon informuje o nadesłanej wiadomości. Myślę, że to dobrze, iż istnieje taki system ostrzegania. Choć w tym roku zdarzyło się już kilka alarmów donoszących o rakietach wystrzelonych z terenów Korei, które spowodowały niepotrzebny niepokój.
GIG-ant: Co w trakcie pierwszej wizyty najbardziej panią zaskoczyło?
B.K.: To, że Japonia nie jest wcale tak bardzo nowoczesna, a druga rzecz, że wszyscy są tak bardzo uprzejmi. Oczywiście gdy przebywa się tu dłużej, to wcale tak nie jest, ale pierwsze wrażenie szczególnie dla turystów jest takie, że wszyscy są tu uśmiechnięci i mili, wyglądają na zadowolonych z życia . Japonia uchodzi na świecie za bardzo rozwinięte i bogate państwo z nowoczesną technologią, a w rzeczywistości w rzadko którym domu jest komputer, niektórzy nie potrafią z komputerów korzystać. Bankowość elektroniczna jest na niskim poziomie - bankomaty czynne są tylko w dni powszednie do godziny 17.00, a w sobotę i niedzielę są nieczynne. I na przykład neony - w dużych miastach faktycznie jest dużo nowoczesnych reklam, ale wystarczy wyjechać na obrzeża tych dużych miast, by zobaczyć neony, które swoją świetność miały na początku lat 80-tych i tak już zostały.
GIG-ant: Bardzo dziękuję, że zgodziła się pani udzielić mi wywiadu.
B.K.: Ja również dziękuję. Było mi bardzo miło porozmawiać na temat Japonii po polsku.
1057