07.12.2013r. w auli żerkowskiej szkoły odbył się występ zielonogórskiego kabaretu „Ciach” - w składzie Małgorzata Czyżycka, Leszek Jenek, Janusz Rewers i Tomasz Kowalski .
GIG - ant postanowił przeprowadzić z nimi rozmowę.
GIG - ant: Skąd wziął się pomysł. by założyć kabaret?
L.J: Myślę, że to tak jak z większością pomysłów - spotkało się kilka osób w klubie i powiedzieli: a może byśmy założyli kabaret...
M.Cz: Trochę też przez kabaret „Potem”, który już istniał .Występował w nim Leszek. A także przez „Dziadowskie czwartki”, na które zapraszano studentów. Tak powstały trzy nowe kabarety w Zielonej Górze.
T.K: Każdy z nas coś tam robił przedtem. Był po prostu taki klub, w którym zrodził się pomysł założenia kabaretu.
GIG-ant: Co stało się inspiracją do układania skeczów?
L.J: Życie! Nasze życie codzienne obowiązki. Trochę przetworzone.
(reszta grupy przytakuje)
GIG-ant: Dlaczego taka nazwa?
J.R: A bo tak.
M.Cz: Bo krótko, zwięźle i na temat. Ale za tą nazwą kryje się pewne ukryte dno. Może pod koniec naszej kariery na łamach prasy i telewizji ujawnimy, o co chodzi.
GIG -ant: Jak bardzo zmienił się skład kabaretu od momentu założenia?
J.R: Na początku było nas sześcioro.
M.Cz: Proszę zobaczyć .Trzy osoby zostały od momentu założenia. Doszedł do nas Leszek Jenek świetny aktor.
GIG -ant: Co państwo robią poza występowaniem na scenie?
T.K: A siedzimy sobie i wymyślamy skecze.
M.Cz: Ja zajmuje się dziećmi.
L.J: Ja pracuję w ognisku artystycznym w Zielonej Górze.
T.K: Ja w muzeum pracuję. Zresztą widać - taki przykurzony jestem, stary...
GIG-ant: Co wniósł do państwa życia prywatnego kabaret?
L.J: Coś takiego wniósł, że żadna inna praca nie jest już taka fajna.
M.Cz: Tak, to prawda.
L.J: To nie chodzi wyłącznie o kabaret, tylko o brak przełożonego. W sensie takim, że jest się wolnym.
J.R: Trzeba powiedzieć, że wniósł na pewno to, że nigdy w życiu nie byłem w Żerkowie...
GIG-ant : Jakie sukcesy mają państwo na swoim koncie?
J.R: Największym sukcesem jest to, że przetrwaliśmy 20 lat. Nagród trochę było, ale najważniejszym była „Paka” ( Przegląd Akademickich Kabaretów Amatorskich - red. ).
GIG-ant: Czy ilość nagród, tak zwana „sodówa”, nie uderza do głowy?
J.R: Nie bardzo.Nagrody zdobywa się raczej na początku działalności kabaretu, ponieważ wtedy artyści chcą się przekonać, czy to, co robią, ma jakiś sens.
GIG -ant: Co przedstawią państwo dziś żerkowskiej publiczności?
L.J: Same fajne rzeczy. Dużo nowości. Kilka z tych skeczów można było zobaczyć już w telewizji .
GIG -ant: Czym jest dla państwa telewizja?
L.J: Jest w czymś w rodzaju przypomnienia, że jeszcze istniejemy że żyjemy.
M.Cz: Występ w telewizji jest bardzo dużą promocją dla kabaretu.
J.R: Nie oszukujmy się - żeby kabaret czy artysta zabłysnął w jakiś sposób, musi pokazać się w telewizji.
GIG-ant:Jak czują się państwo, gdy na przykład na ulicy ktoś was zaczepia i mówi: o, to ten, z telewizji?
M.Cz: Zdarza się tak. Jestem po prostu sobą, normalna. Przynajmniej mi się wydaje, że tak jest. Ale ja zawsze staram się być sobą.
L.J: Ja też się z tym nie panoszę.
T.K: Ja pracuję w muzeum i mam duży kontakt z wycieczkami. Z wielu różnych miast .Ale szczególnie z Krakowa. Wtedy to jest jakiś dziki wrzask. Wiele razy zdarzyło się tak, że musiałem zrezygnować z oprowadzania takiej wycieczki. Gdy miał ich oprowadzać kto inny, a zobaczyli mnie, to musiałem ja to robić i jeszcze rozdawać autografy, pozować do zdjęć.
GIG-ant: Spotkali się państwo z taką opinią że na przykład ten skecz obraża czyjeś uczucia?
T.K: Nie spotkaliśmy się z takim czymś. Ale mam nadzieję, że pod koniec naszej kariery zrobimy coś takiego, że nas wywalą z telewizji.
GIG-ant: Jak państwo podchodzą do występu w takiej małej miejscowości?
M.Cz: Nasze podejście do występu jest wszędzie takie same. Powiedziała bym, że publiczność w małych miejscowościach jest nawet bardziej chętna do współpracy. W dużych miejscowościach jest tak, że przychodzi już wyrobiona publiczność i mówi: „No, bawcie mnie”.
GIG -ant: Dziękuję za wywiad i życzę udanego występu.
A występ był naprawdę udany. W skeczu pod tytułem „Sąsiedzi” główna bohaterka, pani Maćkowska, to mieszkanka... Goliny. Publiczność była rozbawiona do łez. Ja też.
Alicja Zaworska
717
Jeszcze nikt nie skomentował tego wpisu.