Z zakończonych 21 sierpnia Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro polscy sportowcy przywieźli 11 krążków (2 złote, 3 srebrne i 6 brązowych ). Dwa medale wywalczyły reprezentantki Polski w wioślarstwie. Czwórka podwójna kobiet w składzie: Maria Springwald, Joanna Leszczyńska, Agnieszka Kobus i Monika Ciaciuch przywiozła do Polski brązowy medal. Pani Joanna i pani Monika zgodziły się odpowiedzieć na zadane przeze mnie pytania.
GIG-ant: Skąd u pani zainteresowanie wioślarstwem?
Monika Ciaciuch: Do wioślarstwa trafiłam przypadkiem. Idąc na pierwszy trening nie wiedziałam, jak to wygląda. Zaczepił mnie znajomy mojego pierwszego trenera i dał do niego kontakt mówiąc, że może coś ze mnie być.
Joanna Leszczyńska: Moja mama trenowała ten sport i po jej opowieściach jak to jest, pomyślałam, że i ja spróbuję.
GIG-ant: Gdzie i kiedy zaczęła się pani sportowa kariera?
M. C.: Moja kariera rozpoczęła się w Bydgoszczy w klubie LOTTO Bydgostia we wrześniu 2008 roku.
J. L.: Mama zaprowadziła mnie na przystań WTW Warszawa. Był to listopadowy, zimny dzień, kiedy postanowiłam, że muszę zmienić coś w swoim życiu. Miałam wtedy 14 lat.
GIG-ant: Na czym polega specyfika i trudność wioślarstwa?
M. C.: Jest to sport wytrzymałościowy. Musimy poświęcić bardzo dużo czasu na treningi. W treningi wioślarskie angażujemy wszystkie inne dyscypliny: kolarstwo, narty biegowe, pływanie, bieganie, siłownie.
J. L.: Wioślarstwo jest pięknym sportem, bo obcujesz z naturą. Jednak jest trudne, musimy nauczyć się wykonywać cyklicznie i powtarzalnie ruchy przeciągnięcia wioseł przez wodę i podjazdu. Każdy z elementów musi być jak najbardziej dopracowany, bo łódka " czuje" każdy niepotrzebny ruch.
GIG-ant: Jak wygląda pani rozkład dnia?J
M. C.: Na obozach są to trzy treningi dziennie. Rozruch, śniadanie, trening, obiad, drugi trening, kolacja, sen. W sezonie dodajemy zajęcia z psychologiem, wejścia do kriokomory oraz zabiegi fizjoterapeutyczne.
J. L.: W domu bywam bardzo rzadko, więc opiszę dzień na zgrupowaniu. Zazwyczaj wstajemy o 7 rano i idziemy na godzinny trening techniczny na wodzie, później kierujemy się na śniadanie, po nim jest około dwóch godzin odpoczynku i koło 11.30 idziemy na trening ukierunkowany na którym przewiosłowujemy odcinki na czas. Po tym ciężkim treningu idziemy na obiad. Po południu mamy zazwyczaj trening tlenowy lub siłownię.
GIG-ant: Jakie są pani najważniejsze osiągnięcia?
M. C.: Moim najważniejszym osiągnięciem jest medal Igrzysk Olimpijskich oraz wszystkie inne starty, które doprowadziły mnie do tego miejsca, w którym jestem teraz.
J. L.: Najważniejszym osiągnięciem oczywiście jest brązowy medal olimpijski, ale na swoim koncie mam jeszcze brązowy medal Mistrzostw Świata, medale Mistrzostw Europy i Pucharów Świata.
GIG-ant: Jakie jest pani największe marzenie?
M. C.: Moje marzenie zostało zrealizowane na ostatnich zawodach. Aktualnie moje marzenia są skromne i czysto życiowe - jak kupno mieszkania.
J. L.: Moim największym marzeniem jest stworzenie szczęśliwej rodziny z moim narzeczonym. To moje prywatne marzenie bo sportowe już spełniłam.
GIG-ant: Kto jest pani sportowym idolem?
M. C.: Nie mam idola. Trenuję sama dla siebie, walczę sama ze sobą, na starcie stoję sama i nikt inny - na przykład idol - nie jest w stanie mi pomóc.
J. L.: Szczerze - to nie mam sportowego idola.
GIG-ant: Czy ma pani inne pasje oprócz wioślarstwa?
M. C.: Moją pasją są dzieci i wszystko, co z nimi związane oraz moja OSP Ślesin.
J. L.: Wioślarstwo jest tak zajmującym zajęciem, że nie mam czasu na realizację innych rzeczy. W wolnych chwilach między treningami bardzo lubię czytać książki i kolorować kolorowanki antystresowe:)
GIG-ant: Jakie są pani wrażenia z Rio de Janeiro?
M. C.: Igrzyska Olimpijskie zorganizowano na wysokim poziomie. Niestety, kamery pokazują piekniejszą stronę Rio. Jest to bardzo biedne miasto i to niestety widać na każdym kroku. Mimo widocznej biedy i brudu, ludzie tam są pogodni, towarzyscy i bardzo pomocni.
J. L.: Mam bardzo dobre wspomnienia z Rio de Janeiro. Igrzyska były zorganizowane na wysokim poziomie, a miasto i ludzie w nim mieszkający bardzo mili i otwarci na przyjezdnych.
GIG-ant: Czym jest dla pani zdobycie medalu olimpijskiego?
M. C.: Moim największym sukcesem. Uwieńczeniem mojej kariery.
J. L.: Zdobycie medalu jest ukoronowaniem mojej wieloletniej kariery sportowej i wynagrodzeniem wieloletnich wyrzeczeń.
GIG-ant: Ile pracy i wysiłku trzeba włożyć, żeby zdobyć medal olimpijski?
M. C.: Medali nie rozdają na podstawie tego, ile kto włożył w to pracy. Można zrobić tysiąc treningów i być ostatnim, jeśli nie wkłada się w to całego serca i zaangażowania. Przez wszystkie lata, kiedy trenuję, poświęciłam bardzo dużo w temacie rodziny i znajomych; na szczęście większość z nich to rozumie i mnie wspiera - mimo słabszego kontaktu.
J. L.: Trenuję od czternastu lat, w Kadrze Narodowej wiosłuję osiem lat. Poświecenia na pewno włożyłam niesamowicie dużo. Ale sport wyczynowy nauczył mnie dyscypliny i dążenia do wyznaczonego celu.
GIG-ant: Jak będzie wyglądać dalsza pani kariera po zdobyciu medalu w Rio?
M. C.: Na razie wszystko kręci się koło medalu. Zdjęcia, wywiady, autografy. W przyszłość nie wybiegam, bo korzystam z odrobiny wolnego czasu. Na pewno niedługo wrócę do zaplanowanych treningów.
J. L.: Na razie nie myślę, co będzie dalej, w końcu mam wymarzone wakacje!:) Na pewno teraz jest apetyt na więcej, ale lubię stawiać sobie krótkoterminowe cele, więc nie wiem, co będzie za parę lat.
GIG-ant: Jak współpracuje się pani ze swoimi obecnymi trenerami?
M. C.: Bardzo dobrze. Mamy konkretnego trenera, który ma swoje zdanie i swoją wizję tego, co mamy robić. Ma swój silny charakter, my jako zawodniczki również go mamy i czasem dochodzi do... wymiany zdań. Ale koniec końców wszystko wychodzi na plus.
J. L.: Nasz trener jest bardzo wymagający, czasami nie brakuję kłótni. Jednak jestem mu bardzo wdzięczna za te lata współpracy, bo również dzięki niemu zawisł mi na szyi olimpijski medal .
GIG-ant: Jakie dyscypliny oprócz wioślarstwa panią interesują?
M. C.: Lubię oglądać piłkarzy ręcznych oraz wszystkie sporty, które wrzucam do mojego treningu.
J. L.: Mam słabość do koszykówki, od najmłodszych lat brałam udział w rozgrywkach międzyszkolnych. Mam nawet specjalizację instruktorską.
GIG-ant: Czy utrzymuje się pani z uprawiania sportu?
M. C.: Tak. Od klasy pierwszej liceum - wtedy przy pomocy klubu, teraz już całkowicie sama.
J. L.: Tak, utrzymuję się ze stypendium sportowego. W takim trybie wyjazdów na zgrupowania pójście do pracy byłoby niewykonalne.
GIG-ant: Czy tęskni pani za czasem spędzonym w szkole?
M. C.: Jestem już na tyle starsza, że nie pamiętam, jak to jest w szkolnej ławce. Studia i szkoła to dwa różne światy.
J. L.: Zawsze miło wspominam wszystkie etapy edukacji. Z każdej ze szkół mam wiele wspaniałych wspomnień i wielu przyjaciół.
GIG-ant: Jaki był pani ulubiony przedmiot uczony w szkole?
M. C.: Uwielbiałam biologię i chemię.
J. L.: Oczywiście był to W-F, oprócz tego bardzo lubiłam biologię i geografię.
GIG-ant: Bardzo dziękuję za udzielone odpowiedzi i życzę powodzenia w dalszych startach:)
M. C.: Serdecznie pozdrawiam wszystkich czytelników GIG-anta i zachęcam do "śledzenia" oraz trenowania wioślarstwa.
J. L.: Bardzo pozdrawiam czytelników GIG-anta i zachęcam do podjęcia wyzwania na wiosłach :)
fot. OSP Ślesin; Warszawa.wyborcza; Sportowefakty
764