1 grudnia odbyła się „Golińska Biesiada Niepodległościowa” utrzymana w konwencji wiejskiego wesela.
Impreza odbyła się to w Sali OSP w Golinie. Poprzedziła jąuroczysta Msza Święta za Ojczyznę w Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia, którą celebrował ks. Janusz Pytlik. Po mszy weselny korowód golińskimi ulicami przeszedł do Sali OSP. Nie zabrakło jedzenia,ani świetnej zabawy! W rolę aktorów wcielili się uczniowie, rodzice oraz nauczyciele Szkoły Podstawowej i Niepublicznego Gimnazjum w Golinie,a także mieszkańcy Goliny. Oprawę muzyczną zapewnił zespół “The Kotlets”. Pragniemy serdecznie podziękować za przybycie i świetną zabawę. W realizację zaangażowało się wiele organizacji oraz osób prywatnych: Szkoła Podstawowa w Golinie i Niepubliczne Gimnazjum im. Ks. P. Wawrzyniaka w Golinie wraz z Radami Rodziców obu szkół, Stowarzyszenie Edukacyjne „Gimnazjum 2000” w Golinie, Sołectwo Wsi Golina i Stefanów z sołtysem Ryszardem Żyto, Koło Gospodyń Wiejskich w Golinie, Klub Seniora z Goliny, Ochotnicza Straż Pożarna w Golinie, Ks. Janusz Pytlik, Jan Grzesiek, Karol Matuszak, Marcin Półrolniczak, Michał Sołtys i inni. Wsparcie finansowe – Bank Spółdzielczy w Jarocinie.
GIG-ant postanowił także zapytać gości o ich wrażenia.
Anna Radowicz: Wierzę we wszystko, co zaświeci w głowie mojego serdecznego przyjaciela ,Tomka. Wiedziałam, że mu się uda. Wraz z całym sztabem ludzi stworzyli wspaniały projekt, który - mam nadzieję - będzie się rozwijał. Jestem zaszczycona, że mogłam tam być !
Wiktoria Świątkowska: Golińska biesiada była ciekawą formą przedstawienia, które zawierało elementy ludowe i narodowe, związane ze stuleciem odzyskania przez Polskę niepodległości. To wydarzenia zwróciło uwagę wielu mieszkańców Goliny, którzy licznie przybyli na biesiadę. Uważam, że ten dzień był bardzo udany i dlatego takich uroczystości powinno być więcej.
Elżbieta Andrzejczak: Wspaniałe widowisko w konwencji wesela , przy tym okazja do pośpiewania znanych szlagierów, atmosfera do pozazdroszczenia. Bardzo podobała mi się ta biesiada, liczę ze powtórzymy ją jeszcze nie raz. Na pewno będę stałym bywalcem. Przy okazji po raz kolejny gratuluję pomysłu i dziękuję organizatorom za to wyjątkowe wydarzenie w Golinie.
Marcin Półrolniczak: Super pomysł. A impreza zintegrowała trzy pokolenia mieszkańców naszej małej ojczyzny. Myślę, że już dziś należy pomyśleć o kolejnej takiej inicjatywie.
Magdalena Nabzdyk: Jednym słowem - było bardzo fajnie!
Izabela Kościelniak: Biesiada była idealnym pomysłem, by pokazać, że my, goliniacy, umiemy się integrować i wspólnie bawić w ramach naszej społeczności. Nieważny wiek, status materialny czy wykształcenie. Umiemy się wspaniale bawić i tyle. Czekam na więcej.
Rozmowa z Tomaszem Jankowski, pomysłodawcom całego przedsięwzięcia
GIG-ant: Skąd pomysł na zorganizowanie biesiady?
T.J.: Jak to zwykle w życiu bywa, a już na pewno w moim przypadku prawie zawsze, stało się to dziełem przypadku. Pod koniec wakacji spojrzałem na dokument zwany Planem Pracy Szkoły na nowy rok i zobaczyłem, że przypadła mi akademia z okazji Święta Odzyskania Niepodległości. Skłamałbym mówiąc, że się ucieszyłem. Średnio lubię takie pompatyczne i nieco sztywne uroczystości. A ponieważ odzyskanie wolności kojarzy mi się z czymś radosnym, to rzuciłem, tak trochę pół żartem, pól serio pomysł na biesiadę, żeby wspólnie móc pośpiewać te wszystkie pieśni ułańskie. Od jakiegoś czasu chodziło mi też po głowie sięgnięcie do kultury ludowej, konkretniej do tradycyjnego wesela wielkopolskiego. Postanowiłem te dwie rzeczy połączyć. I tak powstała wizja „Golińskiej Biesiady Niepodległościowej”. Przedstawiłem pomysł najpierw nauczycielom, a potem kolejnym osobom reprezentującym różne organizacje w Golinie. Wszyscy "zarażali się" ideą i bardzo nakręcali. To właśnie entuzjastyczne podejście i praca nas wszystkich przyczyniła się w dużym stopniu do sukcesu imprezy.
GIG-ant: Jak powstał scenariusz?
T.J.: Jak wspomniałem wcześniej, podstawą, bazą od której chciałem wyjść, miało być ludowe wesele wielkopolskie. Wróciłem się o pomoc do Aleksandry Mendelskiej, która dała mi sporo materiałów na ten temat. Przestudiowałem literaturę i wybrałem kilka gotowych tradycyjnych przyśpiewek towarzyszących różnym obrzędom i wykorzystałem jej jako mówione dialogi. Do tego napisałem kilka własnych rymowanych tekstów-wierszyków utrzymanych w ludowym klimacie wykorzystanych przyśpiewek oraz pisanych prozą dialogów nawiązujących do wydarzeń historycznych dotyczących drogi, jaką musieli pokonać Polacy, aby odzyskać wolność. Ważne było to, żeby to wszystko razem stanowiło jedną zwartą całość. Pewną ciekawą historię. Na końcu pomiędzy dialogami umieściłem piosenki, które tak naprawdę były najważniejszą częścią scenariusza. Od początku zakładałem, że widowisko musi się odbyć przy aktywnym udziale publiczności. Widzowie – w tym przypadku goście weselni – mieli wcielić się w aktorów. Ich jedyną rolą było śpiewanie i zachowanie się tak, jak zwykło zachowywać się weselu. Dość szybko naturalnie granica między aktorami z wyuczonymi tekstami a aktorami przy stołach biesiadnych się zatarła. Przedstawienie zaczęło żyć własnym życiem - czyli spełniło się to, o czym tak naprawdę marzyliśmy od samego początku. Pojawiały się nagłe sytuacje, a myśmy na nie reagowali. I tak naprawdę ostateczny scenariusz widowiska powstawał na bieżąco, a tworzyli go wszyscy. Najlepszym przykładem niech będzie choćby ilość osób, które podchodziły do oczepinowych przyśpiewek. Śpiewom nie było końca. Dzięki temu wszystkiemu poczuliśmy się jak na prawdziwym weselu, a tego nie da się do końca zaplanować, wyreżyserować. To się po prostu działo.
GIG-ant: Jak dobierał pan obsadę aktorów do widowiska?
T.J.: Wiadomo, że tworząc pewną historię, musiałem też stworzyć postaci. Od początku zakładałem, że jeśli łączymy siły jako organizatorzy, to występujący też muszą być z różnych środowisk. Nad doborem obsady pracowałem wspólnie z Piotrem Kowalczykiem, który równocześnie podjął się wyreżyserowania widowiska. Na scenie pojawiła się Irena Tulińska z Klubu Seniora jako Matka Weselna oraz sołtys Ryszard Żyto w roli Ojca Weselnego. Młodych chłopaków zagrali Jakub Kokot, Aleksander Nabzdyk i Tobiasz Andrzejczak, uczniowie szkoły podstawowej. W druhny i żołnierzy wcielili się gimnazjaliści Weronika Mankiewicz, Weronika Hudak, Kacper Burdziąg i Filip Urny oraz rodzice -Patrycja Orczykowska wraz z Jakubem Genstwą. Do tego jeszcze dwie pary nauczycielskie - Anna Szymkowiak z Łukaszem Piechockim oraz Katarzyna Zachman z Sebastianem Waszkiewiczem. W rolę drużby wcielił się wspomniany wcześniej Piotr Kowalczyk, cudowną panną młodą była Paulina Kubasik, a ja miałem przyjemność zagrać pana młodego. Ponadto muszę wspomnieć o wspaniałej oprawie muzycznej, którą zapewnił zespół The Kotlets oraz Fryderyk Jankowski. W rolę kelnerek wcieliły się dziewczynki ze szkoły podstawowej: Wiktoria Orczykowska, Paulina Mania, Justyna Wachowiak, Julia Pawełczyk, Justyna, Krawczyk, Anastazja Stefaniak, Ola Walczak, Julia Jelak i Julia Wasik.
Co ważne - przy doborze ról nikt nam nie odmówił i mogliśmy szybko przystąpić do prób. Te zaczęliśmy w połowie listopada, a czas już nieco gonił...
GIG-ant: Czy dużo było prób?
T.J.: Jak to w naszym przypadku bywa, oczywiście, że nie. Na pewno niemożliwe było przeprowadzenie jednej próby generalnej z udziałem wszystkich. Choćby z uwagi na ilość różnych osób zaangażowanych w ten projekt. Aktorzy pracowali osobo i mieliśmy całe...trzy próby. Każdy dostał wytyczne, co ma robić i połączyliśmy to dopiero na samej imprezie. Zresztą jak wspomniałem już wcześniej, tutaj nie dało się wszystkiego zaplanować. Nawet nie próbowaliśmy, ba - nie oczekiwaliśmy tego. My lubimy pracować tak trochę na wariata, na spontanie. Jak jesteśmy nakręceni, to nie ma opcji, żeby się nie udało (śmiech). Jedyne czego baliśmy się, to tańca. Tutaj mieliśmy tylko dwie krótkie próby i drżeliśmy do samego końca, do momentu wyjścia na parkiet.
GIG-ant: Przy organizacji biesiady współpracowało dużo osób…
T.J.: Tak, to prawda. Bardzo się cieszę, że udało się połączyć siły, wiedzę i umiejętności tak wielu osób. Bo to nie tylko wpłynęło nas sukces samej biesiady, ale przede wszystkim mam nadzieję, że stanie się pretekstem do dalszej współpracy. Bo tylko razem możemy zrobić coś innego, niebanalnego, w jakimś sensie wyjątkowego.
Chciałbym przy tej okazji podziękować wszystkim, którzy włączyli się czynnie w organizację biesiady. Nauczycielom obu golińskich szkół, rodzicom, uczniom, cudownym paniom z Koła Gospodyń Wiejskich, Klubowi Seniora, Ochotniczej Straży Pożarnej w Golinie, sołtysowi Ryszardowi Żyto, ks. Januszowi Pytlikowi oraz Izie Kościelniak. Dziękuję tym, który wsparli nas finansowo czy rzeczowo: Bankowi Spółdzielczemu w Jarocinie, ZPM Biernacki, firmie Biegun, zespołowi Goliniacy, Marcinowi Półrolniczakowi, Janowi Grześkowi, Karolowi Matuszakowi, Michałowi Sołtysowi, Radkowi Żyto, Joannie Kulce oraz Bibliotece Publicznej w Jarocinie za profesjonalne nagłośnienie.
GIG-ant: Organizacja takiego przedsięwzięcia, to zapewne duże koszty.
T.J.: I tak, i nie. Każde przedsięwzięcie wiąże się oczywiście z kosztami. W tym przypadku jednak mieliśmy wokół siebie mnóstwo ludzi dobrej woli, którzy albo pracowali na darmo, bądź przekazali jakieś materiały lub produkty czy wsparli nas po prostu finansowo. Dzięki temu budżet jak na tego typu imprezę był mały. Normalnie jednak to są spore sumy.
GIG-ant: Co dalej?
T.J.: Czas pokaże. Dostajemy sygnały od ludzi, że chcą więcej tego typu imprez. Myślę, że nie będziemy się opierać i coś jeszcze powstanie. Ale jeszcze nie teraz, nie za miesiąc czy dwa. Ja nie lubię się powtarzać, wchodzić dwa razy do tej samej rzeki. Trzeba wymyślić coś w trochę innej konwencji, z innym motywem przewodnim. Na razie cieszę się z tego, co było i upajam cudownymi wspomnieniami. Myślami teraz jestem już jednak przy kolejnej edycji Festiwalu Piosenki Młodzieżowej „Śpiewaj i walcz!”, która jest zaplanowana na przełomie marca i kwietnia 2019 r. - czyli już niedługo. Jeszcze momencik i ujawnimy gwiazdę muzyczną nadchodzącej jedenastej już odsłony imprezy. Powiem tylko, że będzie "grubo", bo jest to postać bardzo popularna i -co najważniejsze - lubiana. A co się tyczy następnej biesiady – co się odwlecze, to nie uciecze. Myślę, że szybciej niż później (śmiech).
fot. Kedar, H. Czaplicki
Weronika Hudak Klaudia Wojtczak
374