Uwaga! Ta strona używa plików cookies (tzw. ciasteczka), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej

Wywiad z księdzem Andrzejem Kmieciakiem z parafii koźmińskiej.

GIG-ant: Świadomy wybór czy jakieś szczególne wydarzenie - co zdecydowało o wyborze takiej drogi życia?

Ksiądz Andrzej Kmieciak: Służyć Panu Bogu można wszędzie, jako mąż, żona, dziecko, młody człowiek, zakonnik. Mnie wezwał Pan Jezus do służby jako kapłana. Tak to odczytuję do dnia dzisiejszego i wciąż na nowo rozpoznaję to Boże wezwanie jako zaproszenie do jeszcze większej miłości Jego i drugiego człowieka. Choć trzeba przyznać, że jedna i druga miłość jest niejednokrotnie bardzo wymagając. Inaczej pewnie nie byłaby miłością.

GIG-ant: Gdzie ksiądz uczęszczał do szkoły i jakim był uczniem?

A.K.: Pierwszą moją szkołą była podstawówka w Nowej Wsi Książęcej, oddalona od mojej rodzinnej miejscowości o 3 km. Uczęszczałem tam przez osiem lat, nie dlatego, że powtarzałem klasę, lecz taki wtedy obowiązywał system szkolnictwa. Bardzo miło wspominam tamten czas. Następne 4 lata to Liceum Ogólnokształcące im.  H. Sucharskiego w Kępnie, klasa humanistyczna. To również niezapomniany czas i jednocześnie zupełnie inny świat.  Muszę powiedzieć przy tej okazji, że we wspomnieniach ludzie pięknieją. Niestety nie wiem jak określić siebie jako ucznia. Robiłem co do mnie należy, choć nierzadko nie bez trudności, ale jakimś cudem zdałem maturę ...

GIG-ant: Co ksiądz może powiedzieć na swój temat, aby przybliżyć naszym czytelnikom swoją postać?

A.K.: Bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie. Nie da się tak w dwóch zdaniach, więc jeśli ktoś chce mnie poznać lepiej i przy okazji kocha muzykę, to zapraszam do ... zespołu młodzieżowego przy naszej parafii.  Gimnazjaliści to przecież młodzież, miłośnicy muzyki, jest więc spora szansa, że się poznamy.

GIG-ant: Skąd wziął się pomysł na założenie zespołu?

A.K.: Po prostu się stało. Była taka potrzeba w seminarium poznańskim -  głównie w czasie adoracji, nabożeństw, czuwań. Zespół był po to, by pomóc w modlitwie dźwiękami i śpiewem.

GIG-ant: Dlaczego zespół został nazwany „Pinokio Brothers”?

A.K.: Nie ukrywam, że w nazwie zamierzony jest element prowokacji, zwłaszcza gdy widzi się jeszcze logo zespołu przedstawiające głowę mężczyzny w koloratce, z długim nosem. Nazwa, jak i logo mają zwracać uwagę, wywołać pytanie, zaciekawienie. Z drugiej strony Bracia Pinokio to ci, w których tchnięto życie, podobnie jak dzieje się to w bajce o Pinokio.

GIG-ant: W którym roku zespół został założony?

A.K.: W 2000 roku.

GIG-ant: Gdzie można posłuchać „Pinokio Brothers”? Jakich ludzi można spotkać na koncertach?

A.K.: Najwcześniej chyba na youtube. Teraz będzie trudno, gdyż gramy głównie plenery. To raczej głośna muza w stylistyce rocka, więc może jak się ociepli, proszę zajrzeć na profil zespołu na facebooku, tam znajdziecie terminy koncertów. Być może uda się też zagrać w Koźminie, mam taką nadzieję. Będzie głośno!

GIG-ant: Co jest inspiracją do dalszej działalności?

A.K.: Wszyscy dostaliśmy talent muzyczny, staramy się nie zatrzymywać go dla siebie, lecz służyć innym. I dźwiękami,  i słowem mówić o Bogu i śpiewać Mu -  jak umiemy najlepiej. Poza tym przynosi to nam dużo radości i z tego co widać na koncertach - również słuchaczom.

GIG-ant: Spotyka ksiądz ludzi, którzy są przeciwni wizerunkowi księdza z elektryczną gitarą?

A.K.: Osobiście nigdy nie spotkałem nikogo, komu przeszkadzałaby elektryczna gitara w ręku księdza.

GIG-ant: Od jak dawna jest ksiądz związany z muzyką?

A.K.: Podejrzewam, że od pierwszych chwil życia jeszcze pod sercem mamy, gdyż mój tata muzykował. Gdy miałem kilka lat,  już skutecznie mu w tym przeszkadzałem chcąc samemu wydobywać dźwięki z fortepianu. Potem ognisko muzyczne, potem o własnych siłach poznawałem muzykę grając przy różnych utworach z radia.

GIG-ant: Co sądzi ksiądz o „czarnej” muzyce rockowej czy metalowej?

A.K.: „Dobry” rock nie jest zły, za to hard rocka i wszelkich odmian metalu nie polecam, to jeden ze sposobów otwierania się na zmasowany atak złego ducha na człowieka.

GIG-ant: Jakie są księdza marzenia?

A.K.: Lista jest długa, ale tak na poczekaniu mogę powiedzieć, że zawsze chciałem prowadzić ciągnik siodłowy, koniecznie z naczepą, niekoniecznie z prawem jazdy...

GIG-ant: Bardzo dziękuję za udzielenie wywiadu i życzę owocnej pracy w koźmińskiej parafii.

A.K.: Było mi bardzo miło. Z panem Bogiem. I do zobaczenia w kościele.

Julia Szwałek, 29.10.2013 20:49
0,

839


Komentarze:

Jeszcze nikt nie skomentował tego wpisu.

Dodaj komentarz