Drogi czytelniku. Jeżeli stać cię na sporą dawkę melancholijnej frustracji, destrukcyjnej tęsknoty do podskórnego obiegu czarnej adrenaliny i zabarwionego demonicznym chichotem misterium grozy - koniecznie przeczytaj ten tekst. Noble rodzą się w mroku piwnic i dusznych poddaszy. Jeśli jednak pragniesz rozrywki,relaksu i informacji - nie czytaj tego tekstu. Zajrzyj do innych naszych propozycji. Słońce czerwonymi promieniami żegnało się, by wrócić nad ranem. W powietrzu unosił się zapach gnijących liści. Taksówkarz jak zwykle objeżdżał miasto w poszukiwaniu czegoś, czego sam nie umiał określić. Jego czerwony pojazd zatrzymał się nagle, jak gdyby to nie on nim prowadził. Wziął głęboki oddech i poluzował zarzucony wokół szyi brązowy szal. Wyszedł z auta, usiadł na chodniku... Milczał, choć jego myśli były rozgrzane. Taksówkarz nie wiedział o zmasakrowanych częściach ciała znajdujących się w jego aucie. Między cmentarzami szła Dominika. Miała na sobie podarte spodnie wyprane w trawie i kurtkę, której nikt nigdy nie mógł zrozumieć. To nie była zwykła kurtka, ale na nią przyjdzie jeszcze czas w tej historii. Dominice towarzyszył Wacek. Wacek wbrew pozorom był jej najprawdziwszym przyjacielem, chociaż tego dnia zachowywał się nienaturalnie, wręcz dziwnie. Ciągnął ją w stronę auta stojącego samotnie na środku drogi. Przyspieszyła. Znała ten samochód i dobrze wiedziała, do kogo należy. Wiedziała, że musiało stać się coś bardzo złego. Zaczęła biec, jednak potknęła się o kamień i wpadła do rowu. Poczuła kłujący ból w lewej nodze, domyśliła się, że jest złamana. Usłyszała kroki. Ktoś się zbliżał. W tej chwili dotarło do niej, że nie wie, gdzie podział się Wacek. Użyła swojego siódmego zmysłu, zamknęła oczy i zobaczyła to, co działo się w samochodzie. Hermenegilda zamordowała Adama, to już jej dwunasta ofiara. Dominika wynajęta przez CBŚ miała misję życia: "Znaleźć Hermenegildę i unicestwić ją." Dominika przywołała myślami Alojzego, który - jak niektórzy uważali - był tylko wytworem jej rozszalałej wyobraźni. Alojzy był nadprzyrodzoną cząstką niej, miał niesamowity dar, dar opieki. Ludzie nie mogli zrozumieć, dlaczego Dominika z taką łatwością wychodzi ze złamań, pęknięć, chorób; to wszystko było jego zasługą — mógł uzdrawiać. Tak więc po złamaniu nogi nie było już najmniejszego śladu, lecz miała teraz o wiele więcej zmartwień. Czyiś cień przebiegł jej przed oczami i cały czas nie wiedziała, kim tak naprawdę jest Hermenegilda. W żadnej z wizji nie widziała jej twarzy, jakby coś ją chroniło. Nagle, wśród natłoku myśli, przypomniała sobie o Taksówkarzu, który roztrzęsiony czeka na coś, czego zdefiniować sam nie umie. Podniosła się, rozejrzała i pobiegła do niego z nadzieją, że nikt jej nie zauważy. Taksówkarz siedział ciągle nieruchomo na chodniku, oczy mu pociemniały i dziwnie błyszczały. Dominika próbowała go uspokoić, ale nie wiedziała jak. Chciała mu wytłumaczyć, co się stało i że jest teraz jednym z tych, którzy otrzymali dar, jednak wydawało jej się to niestosowne. Usiadła koło niego i milczała. Nagle niespodziewanie chwycił ją za dłoń, co zdziwiło ją, lecz nawet nie drgnęła. Jego palce były długie i chude, jednocześnie gorące i zimne. Milczeli przez długie minuty, a czuli się tak, jakby czas stanął w miejscu. Taksówkarz ciągle patrzył przed siebie, nie mrugał, wyglądał jakby był martwy, choć jego serce biło. Chłód listopadowej nocy otulił ich do snu. Obudzili się w jednej z tajnych placówek CBŚ. Dominika od razu wiedziała, co się stało i dlaczego są właśnie tu. Do celi, w której się znajdowali, wszedł Doktor Volto. Odziany w biały płaszcz i bezuczuciowe oczy. Taksówkarz udawał, że ciągle śpi i przysłuchiwał się rozmowie. Dominika wspomniała, co wydarzyło się zeszłej nocy, o Hermenegildzie, morderstwie, nowym darze a on nie mógł zrozumieć jednego, jaką rolę odgrywa w tej mrocznej bajce i znowu przeniósł się do krainy snu. Dominika wyszła na korytarz i czekała aż Volto powie jej, jaki dar otrzymał Taksówkarz. Chodziła niecierpliwie z jednego kąta w drugi, potykając się co jakiś czas. Czuła się źle, z nieznanych jej przyczyn, nie chciała plątać w „to” Taksówkarza, ale nie miała wyjścia, nie mogła rządzić losem, złe fatum. Raz czuła melancholijny smutek, raz nieograniczoną złość. W końcu dowiedziała się — miał wszystko — otrzymał wszystkie siedem mocy, został wybrany. Dominika nie mogła w to uwierzyć, nie chciała. On był za słaby, zbyt wrażliwy, a to właśnie ona miała mu wszystko wyjawić i nie wiedziała jak, po prostu się bała. I znów weszła do celi, i znów ugięły jej się kolana, i znów się rozpłakała. Była pewna, że Taksówkarz śpi, jednak myliła się, przyglądał jej się cicho i skrycie. I znów chwycił ją za dłoń. Dominika chciała udawać silną, ale wydawało jej się, że to już nie ma sensu. Razem wplątani w sieć nieporozumień, strachu, zła, niepewności. W tej krainie byli już razem, nie było sensu udawać. Po policzku spływały jej ostanie łzy, a oczy Taksówkarza, tak intensywnie zielone, przyglądały jej się z niesamowitą czułością. Powieki przysłoniły jej oczy na dłuższą chwilę, nie chciała na niego patrzeć, milczała tak, jak on tamtej nocy, a potem zaczęła mówić.
- Czasem dzieje się coś, na co nie mamy wpływu i chociaż chcemy to coś zatrzymać, nie jesteśmy w stanie. Czasem pojawiają się ludzie, którzy przypadkiem tworzą nową opowieść. Nie wiem, jak wytłumaczyć ci to, ale... - i znów zaczęła szlochać.
- Jestem kimś wyjątkowym, tak? - spytał łagodnym głosem.
Dominika uniosła głowę i nie mogła pojąć co miał na myśli Taksówkarz. Nie wiedziała, czy te słowa miały być żartem, czy zwykłym pytaniem. Wtedy on zaczął mówić:
- Jestem kimś, kim nie chcesz, bym był. Mam w sobie coś, co może mnie jednocześnie zabić i uratować. Moim przeznaczeniem jest chronić, także i ciebie. Nie bój się.
- Lecz skąd ty to wiesz? - spytała zdziwiona, a łez jakby coraz więcej miała w oczach, ale nie chciały spłynąć.
- Twoje myśli, strasznie głośne. Przepraszam. Nie mogę nad tym zapanować. - i ucichł, zawstydzony.
Dominika wtedy wszystko zrozumiała i wyszła bez pożegnania. Zbiegła po schodach, tyle chaotycznych myśli, tyle zdarzeń, miała dość. Wróciła do domu. Taksówkarz wiedząc już wszystko, bał się. Miał nadzieję, że Dominika nie zniknęła z jego życia na zawsze. CBŚ robiło mu testy analizujące jego umysł, miał dość, był zmęczony, w końcu wykorzystał to. Nocą wykradł się i pojechał taksówką do Dominiki. Czuł silną potrzebę rozmowy z nią. Zadzwonił do drzwi jej domu, po chwili pojawiła się jej siostra z wiadomością, że Dominiki nie ma, wyszła i nie wiadomo kiedy wróci. Zawrócił, nie miał dokąd pójść, szedł między cmentarzami, tak jak ona tamtego dnia, mając nadzieję, że ją spotka. Wierzył w to i stało się. Siedziała w tamtym miejscu, gdzie ich losy połączyły się w jeden. Widział, jak włosy opadają na jej twarz, wiedział, że znów płacze i podszedł, milczał, przytulił. Ona czując jego ciepło, zrozumiała jak bardzo tego potrzebowała, że on nigdy nie był jej obojętny. Taksówkarz nie zaglądał już do jej myśli, nie chciał jej ranić. Chciał, by była szczęśliwa. Dominika rozpłakała się jeszcze bardziej, by wylać trzymane od trzech lat w sercu łzy. Hermenegilda czaiła się między grobami, patrząc na nich i śmiejąc się do samej siebie. Nienawidziła ich czystą miłością. Nienawidziła miłości. Miłowała śmierć. Nie była człowiekiem. Była ubrana w złowieszcze białe, łudzące łachy. Miała czarne jak smoła oczy i włosy równie ciemne, jej twarzy nikt nigdy nie widział, nie pozwała na to. Była pół człowiekiem, pół duchem. Mogła robić wszystko. Mordowała, kochała widok krwi. Każde zabójstwo dokładnie planowała, to nie byli przypadkowi ludzie.
- Widzisz tego motyla? - powiedział Taksówkarz.
Dominika odwróciła się i faktycznie zobaczyła pięknego motyla, co było niemożliwie, przecież było tak strasznie zimno, lecz ona nie chciała poznawać prawdy. Taksówkarz szeptał:
- On zabłądził, jest „ślepy”. Tak jak ja, bo nie widzę tego, co chciałbym ujrzeć, ale on szuka cały czas i ja też się nie poddam.
Po tych słowach wstał i podał jej swoją dłoń. Stali wpatrując się w siebie nawzajem. Taksówkarz dotknął jej zimnego policzka. Starł ostatnią, słoną łzę i złączył ich usta. Początkowo delikatny pocałunek otulony przyjemnym ciepłem, zamienił się w najpiękniejszą bajkę, w której Dominika była księżniczką, a Taksówkarz jej księciem. Doktor Volto zirytowany brakiem profesjonalizmu ochroniarzy zwolnił ich wszystkich zarazem. Nie mógł pojąć, jakim cudem chłopak uciekł. Wysłał cały oddział antyterrorystów, aby go odnaleźli. Właśnie wtedy dowiedział się, że Hermenegilda zabiła kolejne dwie ofiary. Kipiał nienawiścią i złością, nie mógł czekać, wiedział, że trzeba ją jak najszybciej unicestwić. Usiadł za swoim biurkiem w tajnych podziemiach i robił dokładną analizę. Każda z ofiar zamordowana w inny sposób, każda w innym wieku od 12 do 76 lat, jednak pominął jedno, łączyło ich coś, o czym nie wiedział. Podszedł do barku, wyciągnął whisky i wypił, całą, potem drugą aż w końcu padł i leżał nieświadomy przez ładne paręnaście godzin...
Minęły trzy tygodnie, Taksówkarz ukończył szkolenie, po nim przydzielono go do grupy Julii oraz Dominiki. Razem stworzyli najlepszą i najbardziej skuteczną grupę w dziejach CBŚ i to właśnie w ich rękach spoczywało istnienie ludzkości.
974