Uwaga! Ta strona używa plików cookies (tzw. ciasteczka), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej

W naszym nowym cyklu - KĄCIK LITERACKI - prezentujemy tekst Weroniki Krawczyk

Był zwykły, lipcowy wieczór. Właśnie spędzałam z rodzicami wakacje nad morzem. Wynajęliśmy domek, z którego widok padał wprost na latarnię morską. Pamiętam, że księżyc w kształcie rogala oświetlał całą plażę. Sądziłam, że będzie to ostatnia noc spędzona poza moim miastem, gdyż następnego dnia mieliśmy wracać do domu. Jeszcze wtedy nie wiedziałam jak bardzo się myliłam.

                Wydawało się, że wszystko jest w porządku. Rodzice krzątali się, przygotowywali walizki. Było z tym sporo zamieszania. Ja spakowałam się już rano, więc miałam jeszcze dużo czasu na rozstanie się z tym cudownym miejscem. Tej nocy nie mogłam zasnąć. Czułam dziwny niepokój, nie wiedziałam co on oznaczał. Może nie chciałam opuścić morza i zamieszkujących tam stworzeń? Wkrótce jednak dowiedziałam się, o co naprawdę chodziło.

                Poszłam na plażę, usiadłam na piasku i nasłuchiwałam szumu morza. Nie spostrzegłam, gdy zasnęłam ogłuszona pięknym śpiewem mew. Czułam się bardzo dziwnie, ponieważ śniło mi się, że zostałam zahipnotyzowana. Jakieś dziwne stwory zawiązały mi ręce i nogi, abym nie mogła się ruszyć. Z dala słyszałam krzyki i jakieś dzikie pomrukiwania. Nie wiedziałam, co się dzieje, jednak ten stan szybko minął, ponieważ ktoś z tych dziwnych postaci ogłuszył mnie ciężkim metalowym narzędziem. Od tej pory nic nie pamiętałam. Wreszcie kiedy się obudziłam, wydawało mi się, że moje powieki ważą tonę. Przez dłuższy czas nie mogłam otworzyć oczu. W środku czułam lęk nie do opisania. W końcu kiedy się obudziłam, pojęłam, że leżę na bardzo twardych deskach okrytych mchem. Kołysałam się na prawo i lewo. Jednak nie to było w tym wszystkim najdziwniejsze. Przede mną stały dwie istoty, łudząco podobne do tych ze snu. Po przebudzeniu, sądziłam, że znajdę się w domku nad morzem. To miejsce, w którym byłam, z pewnością było statkiem. Chciałam spytać, dlaczego jestem właśnie tutaj i kim oni są, jednak nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Zaczęłam się wiercić, myślałam, że to w czymś pomoże, niestety na próżno. Na szczęście słuch miałam dobry i usłyszałam pewną rozmowę:

- Co z nią zrobimy?- powiedział jeden z tajemniczych stworów.

- Myślę, że najlepszą rzeczą, jaką możemy w tej chwili zrobić to zaczekać, aż eliksir przestanie działać. Wtedy odzyska mowę i powie nam jak wygląda sytuacja skarbu nad brzegiem- po chwili namysłu odpowiedział drugi.

- A później? Odwieziemy ją tam gdzie ją znaleźliśmy? Wiesz, kapitanie, że to niebezpieczne- odparł pierwszy z pogardą.

- Muszę się nad tym zastanowić. Bardziej jestem skłonny zjeść tego człowieka, niż narazić się na czyhające tam zagrożenie. Teraz przygotujcie ucztę, odstresuję się trochę. Trzeba zacząć świętować zdobycie łupów.

- Jak każesz, kapitanie- odpowiedział i wyszedł z pomieszczenia.

Słysząc to, domyślałam się, że jestem w niebezpieczeństwie. Przecież ja nie wiedziałam nic o żadnym skarbie. Gdyby się o tym dowiedzieli, od razu by mnie zjedli. Bardzo się przeraziłam i nie wiedziałam co robić. Ta sytuacja zdecydowanie mnie przerastała. Szybko musiałam wymyśleć coś, co mogłoby mnie uratować. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym zginąć w tak okrutny sposób. Po długim namyśle, wiedziałam, że już nie ma dla mnie ratunku, dlatego postanowiłam wybrać lepsze zło. Wolałam umrzeć, skacząc za burtę, niż zostać posiłkiem jakichś stworów. Tylko jak to zrobić, gdy ręce i nogi miałam związane? Wtedy niedaleko mnie zobaczyłam scyzoryk. Leżał zaledwie kilka centymetrów od mojego biodra. Zdecydowałam się użyć go w nocy, gdy obcy będą mieli ucztę, o jakiej wspominali. W końcu nadszedł zmrok. Z oddali słyszałam tańce i śpiewy. To było moje być albo nie być. Nie miałam nic do stracenia. Zdałam sobie sprawę, że i tak umrę. Chciałam wybrać tylko w jaki sposób. Zawsze marzyłam, aby moja śmierć była jak wyjęta z historycznego romansu. Sięgnęłam po scyzoryk. Z trudem udało mi się rozwiązać węzły u rąk. Były bardzo mocno ściśnięte. Moje ręce były całe sine i obolałe. Nie mogłam jednak teraz zacząć użalać się nad sobą, czas mnie gonił, w każdej chwili mógł ktoś wejść i zrobić sobie ze mnie przekąskę. Szybko rozwiązałam pętle u nóg i z trudem wstałam. W kącie stał chleb i mleko, a ja od dłuższego czasu nie miałam nic w ustach. W mgnieniu oka zjadłam posiłek. Przecież nigdy nie chciałam umrzeć z pustym żołądkiem. Odchyliłam wielkie drzwi i ujrzałam setki tańcujących stworów. Byli oni pijani, obijali się o ściany i widać było, że dobrze się bawią. Każdy był zajęty, nawet nie przyszło im do głowy, żeby zajrzeć czy nie uciekłam. Z pewnością nie dałabym sobie z nimi rady. Stanęłam na burcie statku, poczułam jak wiatr rozwiewa moje włosy. Krzyknęłam ,, Non omnis moriar!’’. Może odejdę z tego świata, lecz na zawsze pozostanę w pamięci moich bliskich. Zebrałam się na odwagę i skoczyłam do wody.  Była ona tak lodowata, że miałam wrażenie, iż miliony igiełek wbijają się w moje ciało. Już wyobrażałam sobie moment, gdy stoję u Bram Niebios, kiedy zauważyłam, że moje nogi pokryte są łuskami i potrafię oddychać pod wodą. Wokół mnie tańczyły syreny i nuciły jakąś pieśń.

- Kim jesteście? Dlaczego nie umarłam?- pytałam je. Nurtowały mnie tysiące pytań, na które oczekiwałam odpowiedzi.

- O, królowo. Nie czas i miejsce na długie wyjaśnienia. Pokrótce jednak wyjaśnię ci, że pochodzisz z rodu Perłowej Rafy. Czekaliśmy na ciebie całe wieki, aż w końcu się zjawiłaś. Mianujemy cię Królową Morskich Odmętów- to mówiąc, jeden z elfów nałożył na moją głowę koronę.

- A cóż z moimi rodzicami? Zapewne umierają ze zgryzoty- odparłam po namyśle.

- Nie martw się. Twoi rodzice już dawno o tobie zapomnieli. Jestem pewien, że bez ciebie jest im lepiej- uspokoił mnie.

- A więc dobrze, zostanę waszą królową- odpowiedziałam szczęśliwa.

                Ten niezwykły rejs stał się początkiem nowego rozdziału mojego życia. Natomiast o rodzicach słyszałam w podwodnej telewizji cyfrowego Polsatu. Kupili oni dwa osiołki. Od tego czasu zawsze, gdy je karmią, myślą o mnie.

Weronika Krawczyk

Tomek Jankowski, 13.03.2014 18:09
0,

1856


Komentarze:

Jeszcze nikt nie skomentował tego wpisu.

Dodaj komentarz