Uwaga! Ta strona używa plików cookies (tzw. ciasteczka), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej

Choć mrok już od dawna trzyma w swoich sidłach listopadowe wieczory, deszcz polubił skarpetki, a wiatr pcha się pod koszule, to grupa przyjaciół z małego miasteczka, wbrew wszystkiemu, spotyka się w każdy piątek, w starym budynku, gdzie kurz jest stałym gościem i wraz ze skrzypiącą podłogą oraz odpadającym z sufitu tynkiem przygląda się niepowtarzalnym twarzom wyjątkowych ludzi. Jest jeszcze starszy, osamotniony, smutny pan, mieszkający na poddaszu tej kamienicy, który pojawia się tylko raz po raz, by przynieść kolejny worek skarg „dzieciakom z sąsiedztwa”.
Sandra wyszła z domu, spóźniona i mocno zdenerwowana. Od kilku dni ktoś natarczywie uprzykrzał jej życie. Anonimowe SMS-y, wybite okno... „Co dalej?” - jej myśli malowały czarne scenariusze, a koszyki... znikały jeden za drugim. Miała już wejść na plac przed kościołem, gdy niespodziewanie zmieniła plany; wkroczyła na teren należący do zamku, usiadła na schodach z tyłu budynku i drżącą z zimna dłonią wyjęła telefon z przedniej kieszeni  spodni. „Tylko nie to, kolejny SMS...” - pomyślała; jej oczy nie kryły już przerażenia. Rodzice Sandry wyjechali na zasłużone wakacje, sama ich do tego namawiała, a teraz mocno żałuje. Przez ostatnie trzy dni miała nadzieję, że to tylko pomyłka lub ktoś robi jej głupie żarty; jednak z każdą godziną poczucie niebezpieczeństwa stale wzrasta. Z jakichś przyczyn boi się zgłosić te wszystkie dziwne zdarzenia na policję, czuje, że może to pociągnąć za sobą tragiczne skutki. Jedyną osobą, której może w stu procentach zaufać — jest Dominika, lecz ryzykuje i to nie jej numer wybiera, a Wojtka, z którym pokłóciła się dość dawno i nie ma nawet pewności, czy odbierze. Pierwszy sygnał, kolejny i następny, zrezygnowana miała już zakończyć połączenie, gdy usłyszała zdziwiony głos przyjaciela:
- Yyy, Sandra? - w tle słychać było hałasy dobiegające z próby.
- Wojtek, czy mógłbyś... - nie dokończyła.
- Czy mógłbym co? Przyjdź do nas, to pogadamy. I nie, nie gniewam się już, zresztą... to była moja wina. Po prostu zapomnijmy.
- Ale... - w tym momencie nie wytrzymała i zaczęła rozpaczliwie szlochać.
- Ty płaczesz? Co się stało? Gdzie jesteś?!
- Za szkołą, proszę, przyjdź do mnie jak najszybciej.
Wojtek wybiegł, zostawiając przyjaciół bez żadnego słowa wyjaśnienia. Przebiegł przez jezdnię, wpadając prawie pod koła przejeżdżającego właśnie samochodu. Bez zastanowienia mknął, by dowiedzieć się, dlaczego Sandra płacze i co lub kto jest temu winien. Zobaczył ją z głową w dłoniach; szybko ściągnął  kurtkę, by narzucić ją na trzęsące się ciało przyjaciółki:
- Pogrzało cię do reszty? Chcesz wylądować z zapaleniem płuc w szpitalu? - pomógł jej wstać.
- W mojej obecnej sytuacji  to byłoby najlepsze rozwiązanie - westchnęła.
- Co ty wygadujesz? Mogę wiedzieć, co się stało?
- Telefon... - Wojtek wziął Sandrę na ręce, gdyż widział, że nie da rady dojść o własnych siłach, gdziekolwiek.
- Jaki znów telefon? - nie mógł zrozumieć słów przyjaciółki.
- Wiadomości... przeczytaj. - Wyjął telefon z jej kieszeni. Zamilkł na dłuższą chwilę, zrozumiał, w jak poważnej sytuacji się znalazł i wiedział, że nie może tego tak zostawić — że nie może jej w niej zostawić.
***

Minęło kilka godzin, Koźmin stał się o wiele mroczniejszy niż dotychczas, a Sandra spała spokojnie — tak, jak gdyby nigdy nie doświadczyła zła tego świata. Wojtek przykrył ją delikatnie najcieplejszym ze swoich koców, sam usiadł na drewnianej podłodze, opierając się tyłem głowy o grzejnik, zamknął oczy i myślał: „Co robić dalej?”. Nagle zerwał się, włączył laptopa i napisał do Mateusza „Hej, wymień mi wszystkich, których nie było na wtorkowej próbie. Pilne!”. Nie musiał długo czekać na odpowiedź. „Co to miała być za akcja? Wybiegłeś, jakby ci rodzinę na śmierć wywozili... Natalii i Jagody, a Julia wyszła, mówiąc, że ma jeszcze wiele do zrobienia. Dlaczego pytasz?” - Mateusz nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Wojtek zaczął analizować, kto mógłby być sprawcą kradzieży koszyków i szantaży. Długo zastanawiał się, dlaczego ktoś w ogóle kradnie koszyki; czuł, że to nie o nie chodzi — a o coś zupełnie innego. Jagodę wykluczył od razu, sądził, iż to niemożliwe, by ta spokojna i serdeczna dziewczyna mogła wpaść na tak szalony i okrutny pomysł. „Natalia?” - pytał sam siebie - „To niemożliwe, co prawda... miała małe spięcie z Sandrą, ale od tygodnia leży w łóżku chora i nie rusza się z domu... A więc Julia? Tak, muszę to sprawdzić”.
Sobotni poranek przyszedł wraz z deszczem, który obudził dwójkę przyjaciół. Sandra zmierzyła wzrokiem Wojtka leżącego na podłodze:
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że przeze mnie całą noc spałeś na zimnej podłodze?
- Nawet nie pamiętam, kiedy usnąłem... - zrobił sobie przerwę na poranne ziewnięcie. - Mam dobrą wiadomość, chociaż w sumie jest w niej tyle samo dobra, co i zła. - westchnął.
- Przejdź do sedna... - Sandra zaczęła się denerwować.
- Wiem, że ciężko będzie ci w to uwierzyć, ale... - Wojtek wiedział, że przyjaciółka ufa Julii i nie podzieli jego zdania. - To prawdopodobnie Julia stoi za wszystkimi przykrościami, które spotkały cię w ciągu tego tygodnia. - rzekł stanowczo.
- Żartujesz sobie ze mnie?! Jak możesz ją o to oskarżać?! - Sandra pod wpływem złości wstała i przyłożyła Wojtkowi z zaciśniętej pięści prosto w twarz.
- Zrozum, wszystkie poszlaki wskazują właśnie na nią! Sama mówiłaś, że cała ta zagadka trwa od wtorku. Ciekawe, dlaczego to właśnie ona niespodziewanie wyszła z próby, tamtego dnia? To ona robi bransoletki z muliny, które za każdym razem znajdujesz na miejscu skradzionego koszyka. To właśnie taką bransoletką owinięty był kamień, którym wybito szybę w twoim pokoju... Dlaczego mi nie wierzysz? Dlaczego?! - zaczął krzyczeć.
- Łżesz! - zrozpaczona Sandra wybiegła z domu przyjaciela, zatrzaskując drzwi; gdy Wojtek wybiegł na ulicę, nie było już po niej ani  śladu.
***
W tym samym czasie do domu Mateusza przybyło kilku mężczyzn w drogich garniturach, wyprasowanych koszulach i idealnie zawiązanych krawatach:
- Schowałeś wszystko zgodnie z naszymi wskazówkami? - rzekł jeden z nich.
- Oczywiście - odpowiedział lekko zdenerwowany.
- Tak więc, gdzie się znajdują?
- Między wiklinowymi rurkami koszyków państwa Rychlików. - wydukał, a mężczyźni spojrzeli po sobie. Jeden z nich przyparł Mateusza do muru i wysyczał przez zaciśnięte zęby:
- W co ty grasz z nami chłopcze? W co ty grasz? - chłopak czuł, jak silne dłonie miażdżą mu kark.
- Przecież sami mówiliście, że mam schować je tam, gdzie nikomu nawet nie przyjdzie na myśl ich szukać! Zrobiłem, co kazaliście! Teraz mnie zostawcie, raz na zawsze!
- Przykro mi tylko, że wszystkie koszyki zostały skradzione!!! Jeszcze się policzymy! - Mateusz usłyszał dźwięk zapewne łamanej kości, po chwili ostry ból rozszedł się po jego ciele; zdążył tylko wybrać numer Wojtka i wpadł w niechciane objęcia Morfeusza.
- Halo! Halo! Mateusz! Słyszysz mnie? Halo! - głuchy telefon wpędził do głowy Wojtka najczarniejsze ze scenariuszy. Oddzwonił więc do przyjaciela, lecz nie uzyskał odpowiedzi. Zdenerwowany pobiegł w stronę jego domu.
***
Kolejny dzień biegł ku końcowi, nikt nie wiedział, gdzie podziewa się Sandra, ale mimo to, Wojtek nie próżnował, gdyż czuł, że jego przyjaciółka jest bezpieczna. Niestety, z Mateuszem było zdecydowanie gorzej: trzy złamane żebra i wstrząśnienie mózgu — to z pewnością nie pocieszyło Wojtka, który po powrocie ze szpitala bez zastanowienia ruszył w stronę domu Julii, by uświadomić jej, że odkrył tajemnicę, którą dotąd skutecznie ukrywała. Julia usłyszała mocne pukanie do drzwi.
- Wojtek? Co cię do mnie sprowadza? - spytała zdziwiona.
- Co mnie sprowadza? Cóż... wiem, że to ty ukradłaś koszyki z domu Sandry i z powodzeniem wysyłasz jej SMS-y z pogróżkami. Wykorzystałaś ją, by zdobyć cenne informacje, a teraz wszystko idzie po twojej myśli. Zdobyłaś, co chciałaś... - w jego oczach można było dostrec czystą nienawiść. - Powiedz mi tylko, po co ci te cholerne koszyki? Co chcesz osiągnąć swoją nędzną grą? W czym ci przeszkodziła? A Mateusz? On też?
- Nie wiesz, co mówisz... licz się ze słowami. Ten krzywdzi i zło czyni, komu to przynosi korzyść — mówią. Czemu więc uważasz, że to ja zawiniłam?
- Mam dowody... - wyjął z kieszeni bransoletkę. - Czyż to nie ty ją robiłaś?
- Oczywiście, lecz takich robię setki... nie mam nawet pewności, czy jestem w stanie zliczyć ludzi, którym sprzedałam takowe w tym miesiącu. Nawet ten wkurzający, starszy pan z góry kupuje je ode mnie dla swojej dziesięcioletniej wnuczki - odpowiedziała spokojnie i łagodnie.
- Chcesz mi wmówić, że to on kradnie koszyki? Oboje wiemy, że jest stary i ledwo doczłapie się do apteki naprzeciwko. Wina leży po twojej stronie. Jeśli tak uparcie chcesz się bronić, to wytłumacz mi, w jakim celu wyszłaś dwie godziny wcześniej z wtorkowej próby? - warknął.
- Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć, spotkałam się z Adamem. Nie wierzysz? Idź, zapytaj. - westchnęła. - I wybacz, ale nie mamy już o czym rozmawiać. Pa - syknęła i zamknęła mu drzwi przed nosem.
Zdenerwowana bezczelnym zachowaniem Wojtka, zadzwoniła do najbliższej przyjaciółki — Jagody:
- Oo. Julia. Właśnie miałam do ciebie dzwonić, chciałam zapytać, czy... - nie pozwoliła jej dokończyć.
- Pozwól, że powiem pierwsza, bo w innym razie zaraz eksploduję. Przed chwilą odwiedził mnie Wojtek i oskarżył mnie o te dziwne kradzieże koszyków w Koźminie. Czy on totalnie zgłupiał? Przecież wie, że nigdy bym nie zrobiła czegoś tak bezmyślnego i szczeniacko głupiego, a już zwłaszcza Sandrze... - Odpowiedziała jej cisza. - Co jest? Czemu nic nie mówisz?
- Bo ja...
- Bo ty?
- Słuchaj, zaraz u ciebie będę, musimy poważnie porozmawiać- rozłączyła się.
***
„A co, jeśli to naprawdę nie ona? Przecież byłem taki pewny, ale... Jeśli nie ona, to kto? Ten starszy pan?” - Wojtek rozmyślał, bezcelowo wyglądając przez okno, gdy nagle coś przykuło jego uwagę. „Kacper? Co on do cholery robi tu o tak późnej porze? Zaraz, zaraz... dlaczego on niesie koszyki?!” - powiedział sam do siebie i wybiegł przed dom.
***
Julia otworzyła drzwi Jagodzie i zaprosiła ją do środka:
- Chcesz coś do picia? - zapytała.
- Nie, dzięki... Teraz proszę, usiądź, wysłuchaj mnie od początku do końca i postaraj się zrozumieć. To ja kradnę koszyki, to ja wysyłam Sandrze SMS-y z pogróżkami i to ja wybiłam jej okno.Również ja zostawiam po sobie bransoletki, by wszystkie ślady prowadziły do ciebie. Wiem, jestem skończoną kretynką, zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała mnie już znać, ale ja to wszystko zrobiłam z miłości, nie panowałam nad tym. Kacper obiecał mi, że będzie ze mną  aż do końca naszych dni, jeśli tylko wyświadczę mu przysługę. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, co będę musiała uczynić. Przepraszam... - wyszeptała.
- To nie mnie należą się przeprosiny... - Rozmowę przerwał dzwoniący telefon. "Halo? Wojtek? Co? Jasne! Już idę." - Kacper właśnie idzie z koszykami w stronę domu Zośki. Musimy tam dotrzeć jak najszybciej!
Jagoda, Julia oraz Wojtek spotkali się za pomnikiem, przyglądając się Kacprowi. Postanowli, że zaatakują go od tyłu - tak, aby przewrócił się na ziemię i skończą tę chorą sytuację, raz na zawsze. Tak też zrobili. W ciagu trzydziestu sekund Kacper leżał przygnieciony do chodnika.
***
W ciągu dwóch tygodni wszystko wróciło do normy... prawie wszystko. Wojtek przeprosił Julię i Sandrę, Kacper Jagodę, Jagoda Sandrę, i tak dalej, i tak dalej... tylko Mateusz, no właśnie — ślad i słuch o nim zaginął. Ze szpitala wypisał się na własne żądanie. Poszukiwany przez policję za handel i przechowywanie kokainy, nie nawiązał żadnego kontaktu z przyjaciółmi. Złapano zorganizowaną grupę przestępczą, z którą współpracował, jednak nie udało się namierzyć miejsca, w którym obecnie przebywa. A narkotyki  nadal "odpoczywają" między wiklinowymi rurkami koszyków państwa Rychlików, które Kacper chciał mieć w posiadaniu, by zdobyć serce ukochanej Zofii.

Julia Szwałek, 01.12.2015 18:37
9,

931


Komentarze:

#1. WIKA: 01.12.2015 19:43

SUPER, BARDZO CIEKAWE. WIELKI TALENT. BARDZO WCIĄGA. ;)

#2. Philip: 01.12.2015 19:44

Bardzo mi się podoba. Daję 100/10 ! ;)

#3. Nicki: 01.12.2015 19:53

Piękne :o

#4. Klaudia: 01.12.2015 19:55

Niesamowity talent! Nie zmarnuj go. ;)

#5. Jagoda: 01.12.2015 20:29

Cudo. Trzymaj tak dalej. :)

#6. Urszula Kowalczyk: 01.12.2015 20:33

Proszę o ciąg dalszy!!!

#7. Zosia Wieczorek: 01.12.2015 22:08

Bardzo fajnie się czyta, proszę o dalszy ciąg!!!

#8. Tomek Jankowski: 02.12.2015 09:35

Jestem pod wrażeniem ! Dobre pióro :) Czekam na ciąg dalszy.

#9. NATALIA: 02.12.2015 18:10

Genialne.

Dodaj komentarz