Uwaga! Ta strona używa plików cookies (tzw. ciasteczka), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej

Zapraszamy do zapoznania się z kolejnym opowiadaniem 0 golińskich hafciarkach. Dzisiaj prezentujemy tekst pod tytułem "Nasuwane słowami" pióra Anny Dylak.

2020 r.

Był piękny słoneczny dzień. Hafciarki jak to zwykle bywało spotykały się razem, by móc snuć popularny w Polsce i na świecie haft snutkowy. Tym razem wymyśliły, że stworzą obrus do pobliskiego sanktuarium. Obrus ten miał być wyjątkowy, gdyż okazja też była szczególna. Zbliżała się pięćdziesiąta rocznica koronacji cudownego obrazu. Chciały podarować go w prezencie do świątyni. Nie spodziewały się jednak, że ten czas potoczy się inaczej, ale o tym później. Była godzina 1400 gdy spotkały się u najstarszej hafciarki. Przez pierwsze 2 godziny wymyślały wzory na obrus. Miały tyle pomysłów, że nie mogły się zdecydować. W końcu jednak wybrały. W centralnej części obrusa miał znaleźć się wizerunek korony pod którą chciały umieścić napis „50-lecie koronacji”. Dookoła korony i napisu miały być tradycyjne wzory snutkowe m.in. potrójne dziurki i pęczki,. Kobiety wzięły się do pracy. Zaczęły spotykać się codziennie. Minął tydzień. Zostało im jeszcze ¾ obrusa.

Był ósmy dzień pracy. Hafciarki spotkały się o 1500. Zaczęły nasnuwać wzory, gdy wtem ktoś zapukał do drzwi. Nie wiedziały kto to. Wszystkie osoby, które miały wyszywać były na miejscu. Najmłodsza z kobiet poszła otworzyć drzwi. Gdy je otworzyła zdziwiła się. Zobaczyła tam dziewczynę. Przywitała się z nią i zapytała:

- Po co tutaj przyszłaś? -

- Chciałabym się nauczyć wyszywać haft snutkowy. To moje marzenie. Wiem, że osób, które się tym trudnią jest coraz mniej. Chciałabym spróbować odratować ten haft. – powiedziała dziewczyna

- Poczekaj skarbie.- odpowiedziała kobieta i poszła po resztę jej koleżanek, które wyszywały obrus.

- Powiedz jak chcesz to zrobić? – powiedziała hafciarka po powrocie

- Jeśli nauczę się haftować opowiem o tym w szkole. Spróbuje jakoś zaciekawić tym moje koleżanki. Przyniosę jakąś moją pracę. Zaproszę zaciekawione osoby do mnie i je nauczę. Według mnie to jest jedyna szansa odratowania haftu snutkowego.-

- Ciekawy pomysł. – wyraziła swoje zdanie najstarsza kobieta. – Przedstaw nam się w ogóle. Ile masz lat? Jak się nazywasz? –

- Mam 16 lat, a na imię mam Julia. –

- Dobrze, zapraszamy do środka – odpowiedziały wszystkie chórem.

W domu opowiedziały Julii historię tego haftu, kto go wymyślił, kto go rozpropagował. Opowiedziały jej o Helenie Moszczeńskiej. Powiedziały jej także trochę o sobie. Skąd się dowiedziały o tym hafcie, czemu się tym zajmują, … Na końcu spytały się Julii czy będzie przychodziła codziennie o 1500 do tego domu. Dziewczyna odpowiedziała, że tak.

Nazajutrz o wyznaczonej godzinie zebrały się wszystkie hafciarki wraz z Julią. Zaczęły jej mówić o podstawach. Po kolei, co trzeba zrobić by wyszła serweta. Gdy dziewczyna wszystko zrozumiała dwie z siedmiu hafciarek uczyły jej praktyki. Reszta kontynuowała szycie obrusu. Julia uczyła się dość szybko. Już po pierwszym dniu zrozumiała pierwszy krok, którym jest rozrysowanie wzoru i przerzucenie go na płótno. Robiła to wprawdzie powoli, lecz ładnie. Po około tygodniu doszła już do wprawy i wychodziło jej to coraz ładniej i szybciej. Obrus w międzyczasie także był tworzony, lecz wolniej niż szło to dotychczas, gdyż przy obrusie za każdym razem pracowało o dwie osoby mniej niż na początku haftowania. Każdego dnia inne osoby pomagały Julii. Nie dlatego, że żadna nie chciała jej pomagać, tylko z uwagi na fakt, że obrus miał być od wszystkich hafciarek.

Kolejnym krokiem w nauce haftowania snutki było fastrygowanie. Julii szło tym razem zdecydowanie gorzej. Próbowała wiele razy. Udało jej się dopiero z pomocą najmłodszej z kobiet. Po jeszcze kilku nieudanych próbach nastąpił wzlot dziewczyny. Wychodziło jej to coraz lepiej. Prace nad obrusem przynosiły już efekty – gotowa już była połowa obrusa. Hafciarki były dumne ze swojej pracy. Minął kolejny tydzień Julia umiała już fastrygować. Nie wychodziło jej to idealnie, ale na tyle dobrze, by móc przejść do nasnuwania. Wbrew pozorom nie wychodziło jej to najgorzej. Zdarzało jej się parę błędów, ale po popełnieniu ich starała się ich nie powtarzać. Po 3 dniach Julia mogła przejść do kolejnego etapu nauki. Było to wyszywanie. Dziewczyna zrozumiała dopiero następnego dnia o co w tym chodzi. Gdy już to zrozumiała, nie szło jej źle.

Hafciarki chwaliły Julię za jej wytrwałość. Często mówiły też jej o tym i wspominały o innych dziewczętach, które chciały się nauczyć wyszywania snutki, ale rezygnowały po około tygodniu. Twierdziły, że są ciekawsze rzeczy, jest to trudne oraz w życiu im to nie będzie potrzebne.

Kolejnym elementem tworzenia snutki było wyszywanie. Julia kompletnie nie mogła tego zrozumieć. Tłumaczyły jej to prawie wszystkie hafciarki. W końcu wzięła się za to najstarsza z kobiet. Poszło jej to znakomicie. Dziewczyna od razu zrozumiała jak to robić. Ćwiczyła przez kilka dni. Po 6 dniach wszystkie hafciarki stwierdziły, że Julia jest gotowa, by przejść do ostatniego etapu tworzenia popularnego haftu. Jednak dzisiaj chciały ją jeszcze zapoznać planem tworzenia obrusu. Opowiedziały jej o tym jak wpadły na pomysł, ile to już tworzą oraz inne rzeczy których Julia jest ciekawa. Kobiety odpowiedziały też na jej pytania dotyczące ich koncepcji. Gdy dziewczyna wiedziała już wszystko co chciała poprosiła hafciarki, by dały jej dzień przerwy, gdyż miała tego dnia ważny wyjazd. Hafciarki naturalnie się zgodziły.

Następnego dnia jak co dzień spotkały się o wyznaczonej porze. Wyszywały po raz pierwszy od około miesiąca w pełnym składzie. Brakowało im wprawdzie „młodej duszyczki”, która opowiadała im w czasie pracy o swoich codziennych sprawach takich jak rodzina, szkoła, znajomi oraz o nowinkach technologicznych. Dzięki jej opowiadaniom czas szybciej mijał, a praca szybciej szła. Wiedziały i pocieszały się jednak tym, że jest to jedyny dzień bez dziewczyny. Zostało im już tylko ¼ obrusa.

Po powrocie Julii i kobiety i dziewczyna cieszyły się bardzo ze spotkania. Przez ten jeden dzień bardzo brakowało atmosfery, która była gdy młoda kobieta uczyła się haftu. Po przywitaniu mogły przejść do ostatniego etapu tworzenia snutki. Było to wycinanie. Julia była bardzo podekscytowana tym, że jest to ostatni krok do spełnienia jej marzenia. Z tego powodu trzęsły się jej ręce. Nie wychodziło jej przez to wycinanie. Cały czas musiała robić to od nowa. Dopiero, gdy jedna z kobiet kazała jej usiąść z boku, uspokoić się i dopiero wtedy ponowić próbę udało jej się. Robiła to już spokojniej. Po paru dniach doszła już do wprawy. Przychodziła jeszcze jednak do hafciarek, by doskonalić swoje umiejętności. Po około tygodniu kobiety „oficjalnie” mogły oznajmić Julii, że umie wyszywać snutkę oraz że może posługiwać się tytułem hafciarki.

Dziewczyna uradowana tym faktem bardzo dziękowała hafciarkom za całą pomoc. Mówiła, że gdyby nie one nie poradziłaby sobie. Nie wiedziała jednak co przed nią. Była tak ucieszona, że pożegnała się z kobietami, wybiegła z domu najstarszej z hafciarek i pobiegła do siebie, by oznajmić tą radosną nowinę rodzicom.

Nazajutrz poszła znów do miejsca, gdzie uczyła się wyszywać. Przeprosiła kobiety za jej wczorajsze zachowanie. Było jej trochę głupio, bo wybiegła bez słowa. Hafciarki oznajmiły jej, że nic się nie stało i przy okazji powiedziały jej:

- Jako, że jesteś już jedną z nas będziesz wyszywać z nami obrus. –

Warto dodać, że prace za bardzo nie szły do przodu, bo kobiety bardzo cieszyły się szczęściem Julii.

- Ale… ja… nie wiem co powiedzieć – odpowiedziała Julia na szczęśliwą wiadomość

- Nie musisz nic mówić. Jesteś bardzo utalentowaną dziewczyną. Zasługujesz na to. A źle by to wyglądało gdybyś była hafciarką, a obrus nie był by od ciebie. – powiedziała najstarsza z zebranych

- DZIĘKUJĘ!!! – Julia wykrzyknęła z całej siły i przytuliła wszystkie kobiety po kolei.

 

Odpust

Był to jeden z ładniejszych dni w roku. Wszystkie hafciarki były ubrane w ludowe stroje, a Julia wraz z nimi. Po mimo różnicy wieku wszystkie świetnie się rozumiały. Julia jednak cały czas nie czuła się jedną z nich. Nadszedł wreszcie czas by wręczyć obrus. O prezencie wiedzieli jedynie rodziny kobiet, które wyszywały obrus oraz sołtys. Podarunek miały wręczyć dwie najstarsze oraz dwie najmłodsze z kobiet. Julia więc także miała to zrobić. Bardzo się stresowała. W końcu jednak nadeszła ta chwila.

Dziewczyna wraz z pozostałą trójką ruszyła. Gdy proboszcz to zauważył ucieszył się, że w jego parafii są jeszcze osoby, które troszczą się o wystrój kościoła i robią takie rzeczy dobrowolnie. Po zakończeniu uroczystości wszyscy znajomi Julii przybiegli do niej. Zaczęli ją wypytywać o wszystko, bo dziewczyna nie powiedziała im jeszcze o swoim nowym zajęciu. Gdy o wszystkim opowiedziała dużo osób chciało, by Julia ich nauczyła tej sztuki. Ta oznajmiła, że może to zrobić, ale tylko z pomocą starszych od niej hafciarek. Chętni do nauki zgodzili się. Tak minęły Julii następne miesiące. Haft stawał się coraz sławniejszy i z siedmiu hafciarek zrobiło się pięćdziesiąt. Snutka została ocalona od zapomnienia!

 

20 lat później

Haft snutkowy stał się jednym z najpopularniejszych haftów w kraju. Wszystko to dzięki Julii. Dyrektor pobliskiej szkoły zaprosił ją, by pokazać jego uczniom taki haft. Były to jej pierwsze warsztaty. Starała się więc sobie przypomnieć jak uczono ją haftowania. Pamiętała, że tłumaczono jej po kolei każdy krok. Postanowiła, że spróbuje zainteresować uczniów snutką.

Nadszedł dzień warsztatów. Hafciarka opowiedziała najpierw o historii snutki. Uczniów to zaciekawiło i poprosili o więcej. Dorosła już Julia przybliżyła więc dzieciom postać Heleny Moszczeńskiej oraz Heleny Bernasowskiej. Zanim się obejrzała minęły dwie godziny lekcyjne, czyli tyle ile te warsztaty miały trwać. Niestety Julia nie była nawet w połowie tego co chciała przekazać dzieciom. Kobieta poszła więc do dyrektora szkoły z prośbą, by warsztaty mogła poprowadzić jeszcze za tydzień. On zgodził się na to, zaproponował także by Julia mogła prowadzić te warsztaty co tydzień do końca roku szkolnego. Dziewczyna rzecz jasna zgodziła się. Musiała jednak przygotować materiały na najbliższe 9 miesięcy pracy. Zapowiadał jej się więc pracowity rok…

 

Anna Dylak

Tomek Jankowski, 24.07.2020 13:58
2,

575


Komentarze:

#1. Maria: 26.07.2020 14:31

bardzo podoba mi się to Twoje opowiadanie, czyta się ciekawie, pozdrawiam

#2. Maria: 26.07.2020 14:31

bardzo ciekawie się czyta , pozdrawiam i gratuluję

Dodaj komentarz