Jednemu z redaktorów GIG-anta wpadł w ręce, oczywiście przypadkiem, pamiętniczek jednego z gimnazjalistów. Mimo usilnych starań, nie udało się ustalić namiarów autora. Drukujemy fragment owego dokumentu, bo liczymy, iż nasi czytelnicy pomogą nam go odszukać. Poniedziałek
Już po weekendzie! I znowu nauczyciele będą wyciągali wiedzę z mojego mózgu. Dzisiaj kartkówka z chemii i historii, a ja oczywiście znów się nie nauczyłem, bo nie miałem wolnego czasu w sobotę. Musiałem się zdrzemnąć po obiedzie, a później oglądnąć mecz - oczywiście. W niedzielę, w niedzielę...Kto by się uczył w niedzielę?! Więc na pewno dostanę pałę. Pani spytała mnie na niemieckim, dostałem 2, bo powiedziałem jej po niemiecku, że jest ładna. W-F niby przedmiot bez pisemnych i ustnych kartkówek, sprawdzianów, a tu karkówka z zasad gry w badmintona. Sza-leń-stwo! Dostałem trzy. Rodzice byli ze mnie dumni. Wróciłem do domu i nie mogłem się powstrzymać od drzemki. Gdy wstałem, był już wtorek.
Wtorek
Zbliża się połowa tygodnia!!! Dzień zaczyna się jak każdy kartkówką, tym razem z biologii z budowy szkieletu. Po co mi wiedzieć, z czego mam zbudowany szkielet. To muszą wiedzieć lekarze, a nie ja. Chirurgia mnie nie pociąga. Następna lekcja to matematyka. Przez wczorajszą drzemkę zapomniałem nauczyć się twierdzenia Pitagorasa. Dostałem minusa (mam fajną panią od matematyki, bo daje minusy, a nie jedynki). Był to mój trzeci i wyszła z tego jedynka (cofam to, co powiedziałem).
Środa
Przyszedł czas na najgorszy dzień tygodnia. Środa . Fizyka - strach się bać. Na złość wczoraj leciał mój ulubiony serial i musiałem go obejrzeć. Po prostu musiałem. A pani musiała akurat mnie zapytać. Kolega mi podpowiedział, bo pani odganiała muchy, które krążyły wokół niej. Piękna sprawa - mucha nie siada. Dostałem plusa, a tu nagle Zosia musiała się odezwać. Ta zawsze wie więcej. Taka wikipedia. I odebrano mi plusa . Później sprawdzian z muzyki. Dostałem 6 - to była była moją najlepsza ocena w historii edukacji gimnazjalnej. Następną lekcją była historia. I znowu byłem zapytany. Takie superlosowanie szkolnego lotka. Musiałem wymienić naszych sąsiadów. Wymieniłem czterech, a dostałem 1 (nie wiem czemu, wydawało mi się, że sąsiadujemy z Francją i Hiszpanią). Pani była cokolwiek drobiazgowa.A o reszcie dnia w
szkole to już nawet nie pisze, bo mnie ręka boli. Jutro WOS.
Czwartek
Dzisiaj Wiedza o społeczeństwie. Czemu nie ma tam informacji np. o Kamilu Stochu (będę musiał porozmawiać z panem nad zrobieniem tematu o nim). Dzień, jak co dzień rozpoczynam przedmiotem, na który się nie nauczyłem, ponieważ musiałem pobawić się z psem, bo mnie ugryzł. O dziwo, losowanie mnie ominęło... Na następnej lekcji wdałem się w długą rozmowę z panem od historii na temat, o którym nic nie widziałem. Uratował mnie dzwonek. Chwała ci, wybawicielu. W końcu przyszedł czas na w-f. Rozluźniłem się. Na drugiej godzinie biegaliśmy 2 km. Stanąłem po 500 metrach, żeby nie być zbyt chudym. Pan nie uwierzył. No tak, ale on nie zna mojej wagi. Ostatnia lekcja dzisiaj to angielski. Jadłem sobie cukierki, pani nic nie zauważyła . Nauczycielka oddała kartkówki z Present Conti… (nie wiem, jak to się piszę). Dostałem 2, z czego się bardzo cieszę. Ajm wery hepi. Albo heppi. Czy coś w tym stajlu. Wróciłem do domu i spotkałem się z kolegami. Nawet się nie obejrzałem, a już spałem.
Piątek
Weekend rozpocznie się za dokładnie za 4 godziny w szkole. Matematyka - groza dla każdego gimnazjalisty. Pani zapytała mnie, jak nazywa się wynik dodawania. Nie wiedziałem i dostałem 1. W sumie z matmy niewiele kumam. Nie będę więc ani chirurgiem, ani inżynierem. Tłumaczyłem nauczycielce, że nie było mnie na tej lekcji w podstawówce, ale nie słuchała mnie. Kompletnie różne fale nadawania. Następnie geografia, na której dostałem plusa, bo powiedziałem nazwę największej rzeki w Polsce. Oczywiście, że jest to Odra. Pani uznała, że byłem blisko i zastosowała obniżone wymagania. To miłe.Pozostały 2 języki polskie. Nie rozumiem, po co się uczyć pisowni polskich wyrazów. Wystarczy chyba, że umiem je wymawiać, ale pan od polskiego myśli inaczej. Kłóciłem się z nim o to połowę lekcji i po tym czasie dał mi uwagę (i tak długo wytrzymał). Cała klasa była mi wdzięczna. Męczenników jednak się ceni. Zadzwonił dzwonek i WEEKEND się zaczął!.
Sobota
W końcu wolne dni od tej wielkiej maszyny wiedzy. Taki pech, że przyjechała moja ciocia, która uczy w gimnazjum. Moja mama poprosiła ją, żeby dała mi korepetycje z matematyki, choć ja tego nie chciałem. Przecież jakoś sobie radzę... Gadała do mnie i nawet nie zauważyła, że na uszach miałem słuchawki. Tak się zmęczyłem tymi korepetycjami, że musiałem się zdrzemnąć.
Niedziela
Minęła połowa weekendu. Nie poszłem ( chyba poprawnie?) do kościoła, bo musiałem odrobić lekcje, ale w telewizji leciał ciekawy film i nie mogłem się powstrzymać, żeby go nie oglądnąć czy też obejrzeć. Gdy rodzice wrócili do domu, dostałem karę. Byłem tak zdenerwowany, że zasnąłem i nie odrobiłem lekcji. I tak minął mi weekend.
2632
Jeszcze nikt nie skomentował tego wpisu.