Sto lat temu wybuchło najważniejsze dla nas Wielkopolan powstanie.
Powstanie Wielkopolskie- krótki rys historyczny
W roku 1793 Wielkopolska na skutek drugiego rozbioru Polski znalazła się na obszarze opanowanym przez Prusaków. Taki stan rzeczy miał się utrzymywać bardzo długo, bo aż do momentu kiedy zakończyła się I wojna światowa. Po 11 listopada 1918 roku odżyły nadzieje Wielkopolan na niepodległość, a tym samym na włączenie ich rodzimych ziem do odradzającej się ojczyzny. Wiedzieli jednak, że Niemcy sami z siebie nie zechcą oddać Provinz Posen; mało tego - większość z nich uważała te tereny za rdzennie niemieckie. O Poznań i Wielkopolskę trzeba było powalczyć…!
Nie licząc wcześniejszych rozgrywek politycznych, wszystko zaczęło się 26 grudnia 1918r. kiedy to Mistrz Ignacy Jan Paderewski (znany na całym świecie kompozytor i pianista) jadąc razem z Wojciechem Korfantym pociągiem z Gdańska do Warszawy postanowił odwiedzić również Poznań. Kiedy Niemcy się o tym dowiedzieli, postanowili uniemożliwić Paderewskiemu przyjazd do Poznania. Zatrzymano pociąg na kilka godzin. Nie zniechęciło to setek poznaniaków do oczekiwania na mistrza. W momencie gdy zdecydowano się pociąg jednak puścić dalej, Niemcy wyłączyli prąd, aby powitanie na dworcu wypadło mizernie. Stało się jednak zupełnie odwrotnie. Przyniesiono świece i pochodnie, co zbudowało podniosłą i świąteczną atmosferę. Nieprzebrane tłumy wiwatowały na trasie przejazdu Paderewskiego i jego małżonki z dworca do hotelu Bazar. Doszło nawet do sytuacji, kiedy to wyprzęgnięto konie z dorożki, którą podróżował mistrz, a pojazd był ciągnięty przez rozentuzjazmowany tłum. W hotelu wydano uroczysty bankiet, a pianista wygłosił patriotyczne przemówienie! Pobudzony patriotycznie tłum zaczął wywieszać flagi polskie, francuskie, brytyjskie oraz amerykańskie, co nie spodobało się Niemcom.
Ignacy Jan Paderewski
Walki rozpoczęły się 27 grudnia 1918r. Niemcy zaczęli zrywać polskie i alianckie flagi, doszło do pierwszych starć. Była godzina 16.40. Pod Prezydium Policji śmiertelnie ranny został Franciszek Ratajczak - pierwsza ofiara powstania.
Hasło „Nie należy dłużej czekać!” przekazane poza Poznań spowodowało wybuch walk w całej Wielkopolsce. Początkowo powstańcami dowodzili Mieczysław Paluch i Bohdan Hulewicz, ale ze względu na brak doświadczenia i stosunkowo niskie stopnie wojskowe zaczęto szukać kogoś z większą znajomością tematu. Zupełnym przypadkiem w Poznaniu znalazł się kapitan Stanisław Taczak. Był w podróży z Berlina do Warszawy. Zatrzymał się w stolicy Wielkopolski, aby odwiedzić brata księdza. To właśnie u niego zaproponowano mu objęcie dowództwa i awans na majora. Taczak (urodzony w Mieszkowie) mimo dużego ryzyka nie wahał się ani chwili…
28 grudnia w Poznaniu Polacy zdobyli Cytadelę, fort Grolmann i arsenał przy ul. Wielkie Garbary. Jeden z ważnych punktów obrony Poznania - lotnisko na Ławicy -pozostawało jeszcze w rękach Niemców. Lotnisko trzeba było kategorycznie zdobyć ze względu na możliwość bombardowania oddziałów powstańczych w Poznaniu i okolicy. Udało się tego dokonać 6 stycznia 1919 roku, a zdobyczne samoloty posłużyły do pierwszego w historii polskiego oręża nalotu bojowego -bombardowania Frankfurtu nad Odrą.
Lotnisko polowe w Klęce, samolot II Eskadry Wielkopolskiej
16 stycznia 1919r. majora Taczaka na stanowisku głównodowodzącego zastąpił Józef Dowbor-Muśnicki, przysłany przez Piłsudskiego z Warszawy.
Poza Poznaniem walki objęły prawie całą Wielkopolskę. Niekiedy Niemcy - mający już dość walk i nie chcąc zginąć po szczęśliwie przeżytej wojnie - poddawali się i oddawali broń, były jednak miejsca, że sprawy nie wyglądały tak prosto i trzeba było walczyć. Najważniejsze bitwy powstania rozegrały się pod Rawiczem, Szubinem, Zbąszyniem, Anastazewem, Łabiszynem, Nowym Kramskiem, Gościejewicami, Żninem czy Zdziechową.
Powstanie w Jarocinie i jego okolicach
W obrębie ziem powiatu jarocińskiego już 29 listopada, z rąk sierżanta Kirchnera, dowództwo nad polską jednostką, będącą jeszcze pod zarządem niemieckim, przejął Zbigniew Ostroróg-Gorzeński, który pod swoją komendą miał również oddział w Tarcach. Wybór ów został zatwierdzony przez radę żołnierską oraz niemiecką komendę w Poznaniu. W ciągu kilku dni liczebność oddziałów przekroczyła pułap 600 żołnierzy. Jeszcze przed wybuchem powstania zaczęto rozbrajać i odsyłać stacjonujących w jednostce niemieckich żołnierzy, zorganizowano punkt PCK na jarocińskim dworcu kolejowym a w budynkach koszar utworzono prowizoryczny szpital gotowy do przyjęcia 44 ewentualnie rannych żołnierzy
Zbigniew Ostroróg-Gorzeński
Pierwsze komplikacje pojawiły się .w połowie grudnia, kiedy to niemieckie dowództwo sprawujące kontrolę nad wciąż niemieckim (!) garnizonem Jarocina odcięło dostawy zaopatrzenia. Niektóre źródła podają, iż koszt zaopatrzenia oddziału poniósł sam Ostroróg-Gorzeński będący właścicielem majątku w Tarcach, inne zaprzeczają twierdząc, że całość pokryły fundusze zdobyte po rozbrojeniu Niemców.
W dniu wybuchu powstania pod komendą Zbigniewa Ostroróg-Gorzeńskiego było 5 kompanii w sile 200 ludzi każda. 27 grudnia jednak w związku z przyjazdem Ignacego Paderewskiego przebywał on w Poznaniu, a o rozpoczęciu zamieszek poinformował jednostkę telefonicznie. Można więc śmiało powiedzieć, że kontyngent jarociński ruszył w bój bez dowódcy.
Jarocin przejęto bez większych trudności. 28 grudnia zatrzymano 47 lokomotyw oraz 600 wagonów kolejowych, rozbrojono 600 niemieckich żołnierzy, przejęto ponad 1500 karabinów i około 150 000 sztuk amunicji. Szczególnie ważnym i wyjątkowym dniem był jednak 1 stycznia 1919 r., tego dnia bowiem przy asyście kompanii na ratusz miejski wciągnięto biało-czerwony sztandar; wtedy Jarocin stał się oficjalnie miastem polskim.
1 stycznia 1919 r., uoczyste przyłączenie Jarocina do państwa polskiego
,,(…)Dowiedziałem się w Krotoszynie, że jakiś polski oddział ukrywa się w bliskości i czeka na stosowną chwilę do ataku. Był to ppor. Szlagowski, obecnie przy sztabie III dywizji, który miał około 70 ludzi i pociąg pancerny bardzo prymitywny, z jedną armatką, której zresztą wcale nie użyto. Przyjechawszy do Krotoszyna, pertraktowałem najpierw z Radą Ludową, której nie mogę oszczędzić zarzutu, że wstrzymując mnie od ataku na Krotoszyn, przyczyniła się do tego, że Niemców ostatecznie z bronią musieliśmy wypuścić. Tymczasem Błażejewski Stanisław i Malinowski dowiedziawszy się, że na dworcu Niemcy ładują amunicję, żeby ją wywozić, puścili się tylko z rewolwerami na dworzec. Malinowski wszedł na odwach, gdzie było 25 żołnierzy, karabin maszynowy i dowodził zastępca oficera. Błażejewski pilnował tymczasem drzwi, żeby nikt nie mógł wejść. Oboje zdjęli orzełki z czapek i udawali Niemców. Ledwo Malinowski wszedł na odwach, powstał na dworcu ogromny hałas, strzały karabinowe się sypały, a zastępca oficera chwycił karabin maszynowy, żeby przez okno strzelać do oddziału Szlagowskiego, który właśnie dworzec atakował. Na to Malinowski przyłożył rewolwer do głowy Niemca i zawołał: „Hände hoch”. Niemcy zgłupieli i rzucili karabiny, wpadł Błażejewski, a zaraz za nim ludzie Szlagowskiego i dworzec w ten sposób zajęto. Strat z naszej strony nie było żadnych dzięki odwadze owych dwóch podoficerów. Po niemieckiej stronie jeden zabity. Przy pomocy ludności miejscowej, która się w jednej chwili uzbroiła w ukryte karabiny, obsadziliśmy cały Krotoszyn. Batalion niemiecki zamknięty w koszarach kapitulował pod warunkiem, że z bronią im będzie wolno wyjechać, co wobec słabych sił naszych musieliśmy przyznać. Cały materiał bardzo znaczny to jest broń, amunicja, mundury, bielizna została w naszym ręku. Niemcom było wolno tylko jeden karabin na człowieka zabrać ze sobą.(…)’’
Fragment wspomnień Zbigniewa Ostroróg-Gorzeńskiego, opublikowanych w ,,Gazecie Jarocińskiej'' w 1937 r. nr. 67-69
W pierwszych dniach 1919 r. kompanie jarocińskie stanowiły rezerwy Dowództwa Głównego w Poznaniu, jednak już 3 stycznia idąc za ciosem zdobyły Zduny. Oddziały zostały rozdzielone pomiędzy wszystkie fronty powstania i tak jarociniacy walczyli pod większością wielkopolskich miejscowości. 7 stycznia utworzono w Jarocinie VI Okręg Wojskowy, a na jego dowódcę wyznaczono Zbigniewa Ostroróg-Gorzeńskiego. Ten dowiedział się o tym dopiero trzy dni później stacjonując pod Łomnicą. Jedną ze słynniejszych bitew z udziałem Powstańców Wielkopolskich był szturm na Rawicz, który w swoich wspomnieniach opisał jego dowódca Stanisław Krystofiak.
Stanisław Krystofiak
,,(…)Dnia 6 lutego 1919 r. o godzinie 1500 wyruszyła 3. kompania baonu jarocińskiego z Zakrzewa przez Żołędnicę w stronę Sarnówki. Kompania posuwała się w marszu ubezpieczonym, a będąc około 500 m od wsi Sarnówka, zaatakowana została przez Niemców strzałami z karabinów ręcznych i maszynowych. Zarządziłem momentalnie rozwinięcie się kompanii w linię tyralierską i zaatakowałem nieprzyjaciela jednym plutonem. Drugi pluton wykonywał manewr oskrzydlający od strony Łaszczyna, natomiast trzeci pluton służył jako odwód. Nieprzyjaciel, zaskoczony niespodziewanym atakiem drugiego plutonu, począł się w popłochu cofać w stronę Sarnowy. Ścigały go celne strzały naszych powstańców z karabinów ręcznych i lekkich karabinów maszynowych. Walka przyniosła nam zwycięstwo, a tuż we wsi zdobyto 2 ciężkie i 3 lekkie karabiny maszynowe oraz większą ilość karabinów ręcznych i amunicji. Z kolei obsadziłem pół plutonem, w celu umocnienia się, linię do Sarnówki, reszta załogi posuwała się w szyku tyralierskim w kierunku Sarnowy, odległej około 300 m od Sarnówki. Po wyjściu ze wsi dostrzegł nas nieprzyjaciel znajdujący się w Sarnowie i począł ponownie ostrzeliwać kompanię z ciężkiego karabinu maszynowego, ustawionego na wieży kościoła sarnowskiego, paraliżując nasze zamiary. Niemal równocześnie rozpoczęła atak od strony północno-wschodniej kompania górecka. Po 20-minutowej zaciekłej wymianie strzałów począł się nieprzyjaciel, widząc zbliżającą się kompanię górecką, cofać w stronę Rawicza. Kompania moja zdołała opanować Sarnowę o 10 minut przed nadejściem kompanii góreckiej, zdobywając porzucone nieprzyjacielskie: 4 konie, 2 wozy z prowiantem i amunicją oraz 4 ciężkie karabiny maszynowe, 6 lekkich karabinów maszynowych oraz dużą ilość tak bardzo potrzebnych nam granatów ręcznych i zbroi. Zaznaczyć muszę, iż ostatni atak wyczerpał zapas naszej amunicji, której ilość była bardzo nikła i wystarczyć mogła jeszcze zaledwie na 1-2 godzin ataku, toteż gdyby nie zdobycz, musielibyśmy rozpocząć odwrót.Jako były dowódca i żołnierz wojny światowej spostrzec muszę, iż podlegli mi powstańcy walczyli z poświęceniem, z gorejącym zapałem i niezwykłą otuchą, mimo że dowóz żywności i regularny brak amunicji, niemniej należytej odzieży, mogły załamać ich werwę bojową. Zaobserwowałem, że oddawane strzały były bardzo celne, powstańcy bowiem zdawali sobie sprawę z braku naboi, więc oszczędzali amunicji. Dzienna dotacja naboi wynosiła tylko 50 do 60 sztuk.Tego samego nie mogę twierdzić o wrogu, tenże bowiem rozrzutnie szafował amunicją. Strzelał bez obliczenia i nerwowo, że chyba lufy karabinów musiały się rozgrzewać. Stąd też ostrzeliwania wywołały dla nas często niemiłą sytuację, paraliżując nasze zamiary. Ponadto wróg dysponował o wiele liczebniejszą załogą frontową, co też przemawiało na naszą niekorzyść, dlatego więc było trzeba często zręcznie manewrować, przerzucając bojówki, plutony itp., by tym sposobem wprowadzić w błąd nieprzyjaciela. Na rękę nam szła zła organizacja w szeregach niemieckich, ponadto dopiero co przebyta rewolucja zdemoralizowała żołnierza niemieckiego, który stał się leniwy oraz nieposłuszny. Natomiast żaden z Niemców nie utracił swej chytrości i wrogiego sentymentu w stosunku do Polaków, co też było mu podnietą do walki.(…)’’
Fragment wspomnień Stanisława Krystofiaka, opublikowanych w czasopiśmie ,,Powstaniec Wielkopolski'' w 1936 r., nr. 5-7
Na skutek działań zbrojnych śmierć poniosło około 2200 polskich powstańców oraz około 1250 Niemców.
Do momentu podpisania rozejmu w Trewirze 16 lutego 1919r. Wielkopolanie tak naprawdę posiadali i prowadzili „swoje państwo” z własnym rządem, wojskiem, administracja i funduszami.
Kilka miesięcy później oficjalnie w Wersalu przyłączono Wielkopolskę do odrodzonej Polski. Gdyby nie powstańcy teren Wielkopolski z pewnością nie przypadłby II Rzeczypospolitej. Zawdzięczamy to ich niezłomnej postawie, poświęceniu, wielkiemu patriotyzmowi oraz specyficznemu wychowaniu odrzucającemu niemiecki kulturkampf i wszelkie przejawy germanizacji. Należy również dodać , że Powstanie Wielkopolskie nie było jedynym (jak często się podaje) zwycięskim polskim powstaniem. Nie należy zapominać, iż sukcesem zakończyły się również: powstanie wielkopolskie z 1806, III powstanie śląskie czy powstanie sejneńskie.
Opracowali:
Łukasz Piechocki
Kacper Burdziąg
197
Jeszcze nikt nie skomentował tego wpisu.