Kabaret Moralnego Niepokoju przedstawił 22 września br. w JOK-u „Pogodę na suma”, program zbudowany z nowych, nieprezentowanych jeszcze w telewizji utworów. Żelazny skład kabaretu tworzą: Magdalena Stróżyńska, Przemysław Borkowski, Rafał Zbież, Mikołaj Cieślak i najbardziej znany – Robert Górski.
GIG-ant: Skąd wziął się pomysł na ten kabaret?
Przemysław Borkowski: Pomył wziął się stąd, że kiedyś, gdzieś, przypadkiem zobaczyliśmy Magdę. Strasznie się nam spodobała... (śmiech p. Magdy)
P.B.: No i postanowiliśmy zrobić coś, aby ją do nas ściągnąć.
Magdalena Strużyńska: Zaimponowali mi.
P.B.: Niestety Madzia się nie zgodziła.
GIG-ant: Wiele razy nazwa grupy się zmieniała. Po 13- stu latach ustalono, że to będzie ,,Kabaret Moralnego Niepokoju''. Dlaczego właśnie taka nazwa?
P.B.: Nazwę zaproponowałem ja, ale dlaczego, to nie pamiętam.
Gig- ant: Mnie się to kojarzy z filmem ,,Moralny niepokój''. Był bardzo smutny i ponury.
P.B.: Znaczy... ten film w jakiś sposób wpłynął na nazwę. Chcieliśmy się po prostu czymś wyróżnić. Część nazw w jakiś sposób nas determinowała do działania. W naszych skeczach staramy się zgłębiać tematy takie, jak literatura, historia Polski i świata. Są one o życiu codziennym.
M.S.: Nazwa potwierdza, że ten kabaret ma swoje cele. My akurat pokazujemy skecze tak, jak ludzie patrzą na świat.
GIG-ant: Czy łatwo było pani odnaleźć się w tej grupie?
M.S.: W takim kabarecie człowiek się w jakiś sposób kształtuje. Wiadomo, że na początku nie było to łatwe. W końcu odnalazłam się w grupie i zrozumiałam, że to są na prawdę fantastyczni ludzie. Jestem tutaj tak długo, że nawet podobnie myślimy…
P.B.: Na przykład wszyscy chcieliśmy przyjechać do Jarocina.
M.S.: Myślę, że mamy podobne myślenie, jesteśmy rówieśnikami. Ogólnie jest mi bardzo łatwo, ponieważ szybko odnalazłam się w takim socjalnym, towarzyskim znaczeniu.
GIG-ant: Wiemy, że ten kabaret był już kiedyś w Jarocinie, ale bez pani.
M.S.: Tak, tak. Zawsze chciałam przyjechać na Jarocin Festiwal, niestety nigdy nie otrzymałam zgody rodziców, a gdy już ją otrzymałam, odwidziało mi się. (śmiech)
GIG-ant: A skąd czerpiecie pomysły?
P.B.: Czerpiemy je z życia codziennego. Gdy zauważymy coś, co nas zaintryguje, zapisujemy to na kartce. Następnie składamy to w całość.
GIG-ant: Łatwo jest wyjść przed ludzi i ich rozśmieszyć?
P.B.: My już jesteśmy nauczeni. W końcu działamy kilkanaście lat. Na początku nie było łatwo. Zdarzało się, że ludzie na nas gwizdali, bo się im po prostu nie podobało, nudzili się. Rozśmieszania można się nauczyć. Teraz nie jest to dla nas problemem.
GIG-ant: A czy w prosty sposób możecie połączyć życie osobiste z kabaretem?
M.S.: To jest taka praca, która czasem wymaga kilkudniowego wysiłku, ale później mamy trzy, a nawet czasami cztery dni wolnego… To jest bardzo komfortowe.
GIG-ant: Jakie uczucia towarzyszą wam podczas występów ?
P.B.: Strach, euforia, no i przerażenie. To na pewno (śmiech)
M.S.: Tak, to bywa bardzo stresujące, bo nie wiesz, czy się ludziom spodoba. A co jeśli zaczną cię obrzucać pomidorami?
GIG-ant: Z jakimi skeczami wystąpicie w Jarocinie? Będą one nowe?
P.B.: Tak. To jest nasz zupełnie nowy program. Gramy go od początku tego roku.
GIG- ant: Pracujecie jeszcze w jakiś inny sposób?
P.B.: Jasne. Każdy z nas pracuje inaczej. Ja piszę książki, Madzia bawi się w aktorkę, Robercik pisze jakieś teksty do telewizji, więc każdy z nas jakoś dorabia.
GIG-ant: Czy popularność bywa czasem męcząca?
P.B.: Nie. To nie jest tak męczące, jak na przykład mają ci co grają w ,,serialach'' (skierowanie głowy na p. Magdę, śmiech)
P.B.: Lubią nasze kabarety, ale raczej nie rzucają się nam na szyję.
M.S.: Jak dla mnie nie jest to męczące. Raczej przyjemne.
GIG-ant: Dziękujemy za rozmowę.
Monika Rutka & Ala Zaworska
577
Jeszcze nikt nie skomentował tego wpisu.