Zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądał pierwszy numer GIG-anta? Otóż pierwszy raz wydano go w grudniu 2000r. w wersji papierowej. Była ona wtedy zupełnie darmowa i można było zabrać sobie ją do domu ze szkoły, jak i też ze sklepu. Po 15 latach redaktorzy wraz z opiekunami postanowili, nadążając za trendami nowoczesności, stworzyć internetową wersję gazetki.
Jakie artykuły były w pierwszym numerze GIG-anta?
- „Dziennik gimnazjalisty”
- „Wywiad z panem Janem Grześkiem”
- Badanie opinii publicznej „Co sądzisz o naszym gimnazjum”
- Co nowego w naszej wsi?
- Jesień Gromu Golina
Wywiad z drugą redaktor naczelną w historii GIG-anta Joanna Opalą (Kulak).
GIG-ant: Czy nadal czyta pani GIG-anta?
J. O.: Jeśli przez czytywanie GIG-anta rozumiemy sporadyczne zaglądanie na stronę internetową gazetki, to owszem, zdarza mi się zapoznawać z waszymi tekstami. Nie ukrywam, że Facebook mi w tym bardzo pomaga.
GIG-ant: Czy podoba się pani aktualna - elektroniczna wersja GIG-anta?
J. O.: Elektroniczna wersja GIG-anta to dla mnie w ogóle nowość, bo w latach, gdy współtworzyłam gazetkę nie mieliśmy takich możliwości. GIG-ant ukazywał się wyłącznie w wersji drukowanej, a drukiem, składem i dystrybucją zajmowali się w całości uczniowie, którzy tworzyli skład redakcji.
GIG-ant: Czy nadal pisze pani jakieś teksty dziennikarskie? Czym się pani teraz zajmuje?
J. O.: Tak, właściwie na tym dokładnie polega moja praca. Jestem dziennikarzem w redakcji branżowego magazynu oraz portalu Galerie Handlowe, w którym publikowane są moje teksty. Tematyka artykułów jest dość specyficzna, bowiem media, dla których pracuję zajmują się rynkiem retail i dedykowane są działalności centrów i sieci handlowych. W związku z tym piszę głównie teksty dotyczące handlu i ekonomii w Polsce. W zeszłym roku miałam także okazję zastępować redaktor naczelną, będącą na urlopie macierzyńskim, na którym aktualnie zresztą sama przebywam.
GIG-ant: Czy nadal jest pani związana z Goliną?
J. O.: Oczywiście, to moja rodzinna miejscowość, stąd pochodzę, więc trudno byłoby całkowicie zerwać kontakty ze wszystkimi. Bywam w Golinie, co jakiś czas w odwiedzinach u rodziny.
GIG-ant: Czy lubiła pani pisać do GIG-anta?
J. O.: Od zawsze lubiłam pisać, nie tylko dla GIG-anta. Zabawa słowem to moje hobby i życzę każdemu, żeby mógł łączyć swoją pasję z pracą. Czas spędzony w gimnazjum w ogóle wspominam z sentymentem, a redagowanie gazetki szkolnej wypełniało znaczną część mojego planu zajęć. Spotkania redakcyjne odbywały się wtedy najczęściej w soboty, dlatego poza 5-dniowym planem lekcji mieliśmy mnóstwo okazji do uczestnictwa w dodatkowych kołach zainteresowań. GIG-ant był dla mnie jednym z ciekawszych sposobów spędzania czasu wolnego, jakich miałam w tamtym czasie okazję doświadczyć.
GIG-ant: Jakiego typu teksty najbardziej pani lubiła pisać?
J. O.: Najciekawsze zawsze wydawały mi się wywiady. Do dziś lubię tę formę publikacji, choć uważam, że jest ona jedną z trudniejszych i bardziej ryzykownych ze względu na autoryzację. Rozmówcy bywają inspirujący, ale potrafią też nieźle skomplikować życie dziennikarza :)
GIG-ant: Czy przydało się pani w jakikolwiek sposób doświadczenie zdobyte podczas pracy w GIG-ancie?
J. O.: Warsztat, który zdobywa się w najmłodszych latach, zawsze procentuje. Nie inaczej było również w moim przypadku. Podobno nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny i myślę, że ta dewiza mogłaby mi przyświecać :)
GIG-ant: Czy pamięta pani ówczesny skład GIG-anta?
J. O.: To nie sztuka pamiętać ówczesny skład redakcyjny, bowiem całe nasze gimnazjum liczyło na początku zaledwie dwie klasy. Jestem rocznikiem, który dopiero rozpoczynał przygodę z gimnazjum, co zresztą w Golinie wiązało się z heroiczną walką naszych rodziców i nauczycieli o „być albo nie być” golińskiej placówki. Gdyby nie oni, nie moglibyśmy dziś mówić o gimnazjum w Golinie. Jeśli chodzi natomiast o samego GIG-anta, to szczególne podziękowania należą się panu Piotrowi Kowalczykowi, który był opiekunem i głównym pomysłodawcą gazetki.
GIG-ant: Czy widzi pani sens utrzymywania GIG-anta wobec kwestii likwidacji gimnazjum?
J. O.: Tak jak wspominałam, pochodzę z rocznika tzw. królików doświadczalnych, jeśli chodzi o reformy szkolnictwa. Nie do mnie należy ocena słuszności utworzenia czy też likwidacji gimnazjum, ale jeśli przy okazji takich rewolucji powstaje coś tak wartościowego, jak grupa ludzi, którzy mają chęć i ochotę spotykać się i działać w imię pewnej sprawy, to nie można tego tak po prostu zaprzepaścić. Życzę całej redakcji solidnej porcji motywacji i mam nadzieję, że GIG-ant przetrwa pomimo niesprzyjających ku temu warunków.
A wam podoba się obecny GIG-ant?
475
Jeszcze nikt nie skomentował tego wpisu.