Generalnie sprawa jest prosta: chodzi o to , aby "język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa". Tylko że nie każdemu z nas przychodzi to lekko, łatwo i przyjemnie. Rozmowa z Pauliną Kubasik, nauczycielem języka angielskiego w golińskich szkołach.
Gig-ant: Co najbardziej się pani podoba w języku angielskim?
P.K: W języku angielskim lubię możliwości, jakie ten język daje. Odkrywałam je stopniowo w miarę uczenia się. Pierwszym odkryciem po kilku miesiącach nauki był fakt, że zaczęłam rozumieć tytuły piosenek pojawiających się w radiu. Po jakimś czasie potrafiłam rozszyfrować fragmenty tekstów. Były to piosenki, które znałam wcześniej, ale dopiero wtedy dowiedziałam się, o czym one są. Ciekawa jestem, ilu z was słuchając jednego z najczęściej granych obecnie utworów „Take me to church” wie, że Hozier śpiewa ”Zabierz mnie do kościoła”? Z biegiem czasu i wzrostem moich umiejętności poznawałam kolejne możliwości, jakie dawała mi znajomość angielskiego. Potrafiłam zrozumieć znaczną część dialogów oglądając film w kinie. Problemu nie stanowiły proste komendy w programach komputerowych. Jednakże największą zaletę umiejętności posługiwania się angielskim odkryłam podczas zagranicznych podróży. Możliwość porozumienia się z obcokrajowcami znaczenie zwiększa komfort podróżowania. Poza tym znajomości języka angielskiego zawdzięczam pracę w Golinie.
Gig-ant: Gdzie według pani najbardziej przydaje się znajomość języka angielskiego?
P.K: Według mnie język angielski najbardziej przydaje się podczas podróży. Jest to język uznawany za międzynarodowy, dlatego też można się nim porozumieć niemal wszędzie. Poza tym komunikaty na lotniskach czy stacjach kolejowych podawane są - poza językiem danego kraju - także po angielsku. Dobra znajomość języka angielskiego jest także niezmiernie istotna podczas poszukiwania pracy. Jeśli pragniesz znaleźć stanowisko w prężnie rozwijającej się firmie działającej na zagranicznych rynkach, umiejętność porozumiewania się po angielsku jest niezbędna. Dobra znajomość języka angielskiego znacznie zwiększa atrakcyjność na rynku pracy.
Gig-ant: Czy często jeździ pani za granicę? Jakie kraje miała pani okazję odwiedzić?
P.K: Nie wyjeżdżam za granicę zbyt często, ale udało mi się już zwiedzić kilka europejskich państw. Moją pierwszą zagraniczną wyprawą była pielgrzymka do Włoch organizowana przez moją parafię. Pojechałam na nią za namową kuzynki i muszę przyznać, że ani przez chwilę nie żałowałam swojej decyzji. Włochy mnie urzekły. Zwiedziłam wtedy Wenecję, Florencję, Rzym, Padwę oraz Weronę. Do Włoch wróciłam po kilku latach. Tym razem spędziłam tam dwa tygodnie i zobaczyłam znacznie więcej. Jedną z największych atrakcji było wejście na wulkan Wezuwiusz. Podczas jednej z moich wypraw miałam okazję zwiedzić Danię, Norwegię i Szwecję. Była to dość charakterystyczna wycieczka, ponieważ bardzo często towarzyszył nam deszcz, mimo że był to środek lata. Ale mimo to wrażenia były niesamowite. Widok norweskich fiordów na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Kolejna wycieczka obejmowała Londyn i Paryż. Oczywiście w związku z tym, że moja praca związana jest z językiem angielskim, zdecydowanie więcej wiedziałam o Londynie. Ogromną frajdę sprawiło mi zwiedzanie miejsc, które wiele razy oglądałam na fotografiach, opowiadając o nich uczniom. Poza tym w Londynie czułam się lepiej ze względu na język, z którego zrozumieniem nie miałam większych problemów. Paryż jest również miejscem wartym zobaczenia, szczególnie przez miłośników sztuki. Już sam Luwr dostarczy im niezwykłych artystycznych przeżyć. Dlatego też część uczestników wycieczki była tym miejscem zachwycona. Muszę przyznać, że ja nie będę wspominać pobytu w Luwrze zbyt miło. Do tej pory kojarzy mi się ze strasznym upałem i tłumem turystów ganiających z aparatami, wśród których prym wiedli Japończycy. Najważniejszą, jak dotąd, podróżą był prawie dwumiesięczny pobyt w Nowym Jorku. Poleciałam tam w odwiedziny do koleżanki ze studiów. Mogłam na własne oczy zobaczyć Statuę Wolności, Time Square, Empire State Building czy to, co zostało po World Trade Center. Poza tym pojechałyśmy z koleżanką na wycieczkę, podczas której zobaczyłyśmy wodospad Niagara oraz wzięłyśmy udział w rejsie rzeką Świętego Wawrzyńca. Moim marzeniem jest powrót do Stanów Zjednoczonych, aby zobaczyć znacznie więcej ciekawych miejsc, w szczególności Wielki Kanion.
Gig-ant: W jakim kraju spośród odwiedzonych najbardziej się pani spodobało?
P.K: Najbardziej podobało mi się we Włoszech, mimo potwornego upału jaki tam panował, kiedy je zwiedzałam. Bardzo odpowiada mi usposobienie Włochów. Sprawiają wrażenie pogodnych, energicznych i bardzo otwartych ludzi. Nie bez znaczenia jest również fakt, że Włosi są niesamowicie przystojni.:) Szczególnie do gustu przypadł mi Asyż, miasteczko związane ze świętym Franciszkiem. Wygląda ono tak, jak by zatrzymał się w nim czas. Brak w nim nowoczesnych budowli czy wielkopowierzchniowych centrów handlowych. Mimo wielu zwiedzających je turystów, panuje w nim niezwykłe spokojna atmosfera. Poza tym Asyż położony jest w terenie górskim, dlatego też nie panuje tutaj tak nieznośny w innych częściach Włoch upał, a całkiem przyjemny klimat.
Gig-ant: Czy ma pani przyjaciół za granicą i czy utrzymuje pani z nimi kontakt?
P.K: Mam znajomych w Anglii oraz Irlandii, z którymi staramy się utrzymywać kontakty. Są to Polacy, którzy wyemigrowali w poszukiwaniu pracy. Jeśli okoliczności pozwolą, to w najbliższe wakacje odwiedzę znajomych w Irlandii.
Gig-ant: Dlaczego wybrała pani akurat angielski spośród wielu innych języków?
P.K: Pierwszym językiem obcym, jakiego się uczyłam, był rosyjski, z którym zetknęłam się w szkole podstawowej. W liceum rozpoczęłam równocześnie naukę języka angielskiego i niemieckiego. Jednakże już po kilku miesiącach wiedziałam, że zdecydowanie bardziej odpowiada mi język angielski. Było to ogromną zasługą mojego pierwszego nauczyciela, którym był Amerykanin Chris Carlisle. Był naprawdę fantastyczny w tym, co robił. Wzbudzone przez niego zainteresowane udało się podtrzymać mojej drugiej nauczycielce –była to pani Anna Szypura. To właśnie te dwie osoby sprawiły, że wybrałam język angielski.
Gig-ant: Gdzie pani
studiowała język angielski?
P.K: Język angielski studiowałam w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Kaliszu. Uczelnia ta działała pod patronatem naukowym Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu, gdzie musiałam zdawać egzamin końcowy.
Gig-ant: Jak długo już uczy pani języka angielskiego w naszej szkole?
P.K: W październiku 2014r. minęło 10 lat, odkąd pracuję w Golinie. Na początku pracowałam tylko w szkole podstawowej, a po czterech latach dołączyłam do grona pedagogicznego gimnazjum.
Gig-ant: Czy w przeszłości nauka języka stwarzała pani jakiekolwiek problemy?
P.K: Oczywiście, że tak. Jak już wspomniałam moim pierwszym nauczycielem był Amerykanin. Kiedy rozpoczynałam naukę w liceum, nie umiałam ani słowa po angielsku. A tu okazało się, że będzie mnie uczył Chris, który przyjechał do Jarocina zaledwie kilka dni przez rozpoczęciem roku szkolnego i nie umiał ani słowa po polsku. Przez pierwsze tygodnie lekcje angielskiego to był dramat. Wielu z nas kompletnie nie rozumiało, o co chodzi. Koledzy, którzy uczyli się angielskiego wcześniej, tłumaczyli nam, co mamy robić w czasie lekcji i jakie jest zadanie domowe. Przychodziłam do domu z płaczem i prosiłam mamę, by mnie zabrała z tej szkoły, bo „Ja nic nie rozumiem.” Jednak z biegiem czasu rozumiałam coraz więcej i wkrótce lekcje angielskiego zaczęły sprawiać mi przyjemność.
Gig-ant: Czy mogłaby pani coś doradzić osobom, które mają problemy w nauce tego języka?
P.K: Nie ma jednej cudownej rady, która sprawi, że nagle znikną wszystkie trudności. Każdy musi znaleźć swój własny sposób radzenia sobie z problemami, który okaże się dla niego najskuteczniejszy. Mogę tylko dać kilka wskazówek, które mogą ułatwić naukę angielskiego. Jest wiele fajnych sposobów na zapamiętywanie nowych słówek. Jednym z nich jest zabawa w skojarzenia polegająca na tym, że próbujemy połączyć nowe słówko z jakimś innym słowem, zdaniem czy obrazem np. - plum (śliwka) - śliwka robi „plum” do kompotu. Osoby, które są wzrokowcami, mogą przygotować sobie karteczki, na których z jednej strony zapisują wyraz po polsku, a z drugiej po angielsku. Następnie rozkładają kartki na biurku dowolną stroną i mówią, co kryje się z drugiej strony. Z gramatyką sprawa jest już nieco bardziej skomplikowana. Ja miałam na nią dość prosty sposób. Zawsze bardzo lubiłam matematykę i ona pozwoliła mi na opanowanie gramatyki. Każdy czas w języku angielskim ma określoną strukturę zdań twierdzących, przeczących oraz pytań. Wystarczy potraktować te struktury jak matematyczne wzory, do których wstawia się odpowiednie zmienne. W moim przypadku ta metoda okazała się bardzo skuteczna. Jak wspomniałam wcześniej, każdy musi znaleźć swój indywidualny sposób radzenia sobie z trudnościami, na jakie natrafia podczas nauki angielskiego. Jest jednak jedna rzecz, która sprawdzi się w każdym przypadku - systematyczność. Jeżeli uczymy się systematycznie, a nie tylko wtedy, kiedy nauczyciel zapowie sprawdzian czy kartkówkę, szanse na pojawienie się problemów są znacznie mniejsze.
Gig-ant: Czy dobrze się pani rozmawiało z naszymi byłymi gośćmi: Barbarą i Hareenem?
P.K: Rozmowy z naszymi gośćmi nie sprawiały mi większych problemów. Oczywiście zdarzały się momenty, kiedy nie rozumiałam wszystkiego, ale w takich przypadkach udawało się wyciągnąć ogólny sens wypowiedzi z kontekstu. W moim przypadku łatwiejsze okazywało się zrozumienie Barbary. Być może wynika to z faktu, że dla Barbary był to drugi język, jakiego się uczyła, podczas gdy Hareen używa go od dziecka.
Gig-ant: Czy warto uczyć się języków?
P.K: Oczywiście, że warto uczyć się języków obcych. Mam nadzieję, że cały ten wywiad jest na to dowodem.
Zosia Wieczorek
845