Uwaga! Ta strona używa plików cookies (tzw. ciasteczka), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej

Wywiad z Ryszardem Kaczmarkiem, byłym prezesem LZS Grom Golina

GIG-ant: Co skłoniło pana do podjęcia się roli działacza sportowego?

Ryszard Kaczmarek: Chęć pomocy ludziom, chęć działania w klubie. Jeżeli chodzi o moją pracę społeczną, to była to tylko praca w klubie. Wcześniej były jeszcze takie przedsięwzięcia, jak budowa kaplicy cmentarnej. Wykonywałem wtedy prace typowo fizyczne jako mieszkaniec wioski. Nie zasiadałem wtedy w żadnym zarządzie. A po roku 1990 układaliśmy chodniki prowadzące do kościoła. Później serce włożyliśmy w budowę sali sportowej przy gimnazjum. Wszystkie roboty ziemne, prace budowlane, wszystkie betony, fundamenty- to właśnie robiliśmy. Była to większa inwestycja, jeśli chodzi o prace społeczne. Jednak " GROM'' to instytucja, w której działałem najwięcej.

GIG-ant: Nie jest pan rodowitym goliniakiem, jednak zrobił pan więcej niż niejeden rdzenny mieszkaniec.

R.K.: Rzeczywiście, nie jestem rodowitym goliniakiem, ale z Goliną jestem związany od dzieciństwa, bo moja mama  stąd pochodziła. Już jako dzieciak więcej przebywałem w Golinie, u dziadków, niż w domu. Miałem tu swoich kolegów, koleżanki, mieliśmy tutaj swoje ścieżki. Gdy chodziłem do szkoły podstawowej, każde wakacje spędzałem u dziadków. Tak więc z Goliną jestem związany od dzieciństwa. Zawsze marzyłem o tym, aby tu wrócić, założyć rodzinę i udało się. Mam też taką nadzieję, że tu żywota dokończę. Czuję wielką satysfakcję z tego, że udzielałem się właśnie w Golinie.

GIG-ant: Jako społecznik miał pan kontakt z wieloma  osobami, które również działają na rzecz społeczeństwa. Czy nauczył się pan czegoś od nich?

R.K.: Jeżeli chodzi o klub to, nie sposób nie wymienić p. Piotrka Kowalczyka, p. Tomka Raźniaka, p. Sebastiana Waszkiewicza. To są ludzie, dla których klub to jest drugi dom. Oni uwielbiają tę pracę i to widać. Działają prężnie od założenia "GROMU". Swego czasu mocno działałem, a teraz odpuściłem. Może ze względu na wiek, może jestem troszkę zmęczony. Jednak oni cały czas działają.

GIG-ant: Co dawało wtedy panu największą satysfakcję?

R.K.: Praca z dziećmi. To jest tak wdzięczna praca. Jak pracuje się z dorosłymi, to zawsze jest jakieś "ale", a z młodszymi się pięknie pracuje. Trzeba zacząć od tego, że te dzieciaki mają zajęcie, plan- do szkoły, ze szkoły, na trening. One nie mają mętliku w głowie.

GIG-ant: Czy dzięki swojej pracy ma pan więcej przyjaciół czy wrogów?

R.K.: Zdecydowanie przyjaciół. Gdy w Golinie istniała jeszcze grupa seniorów, trzeba było pozyskiwać sponsorów. Wiecznie człowiek musiał gdzieś jeździć  i ludzi poznawać, by pozyskiwać środki.

GIG-ant: Praca działacza należy do prac czasochłonnych. Czy czuje pan satysfakcję z tego, co pan zrobił?

R.K.: Tak, jest to czasochłonne, ale moja praca pozwala mi na to i taki mam czas pracy, a nie inny. Są takie dni, że cały czas jestem w domu. Wtedy mogę sobie pozwolić, by wsiąść w samochód i jechać. Gdy były budowane trybuny i szatnia, były to dla klubu lata świetności. I wtedy było widać zaangażowanie społeczeństwa. Trybuny były przecież zbudowane siłą rąk. Wszystko robiliśmy sami. Za kadencji prezesa Grzegorza Kowalskiego, który zresztą mnie zwerbował do "GROMU", powstała ta mała szatnia. Była ona postawiona społecznie.

GIG-ant: Dziękuję bardzo za rozmowę.

Julia Pospieszna

Tomek Jankowski, 25.03.2014 13:54
0,

1070


Komentarze:

Jeszcze nikt nie skomentował tego wpisu.

Dodaj komentarz