Uwaga! Ta strona używa plików cookies (tzw. ciasteczka), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej

Pierwsze silniki Harleya powstały w 1901 roku, a więc 115 lat temu. Marka ta stworzyła niezwykle bogatą historię motoryzacji. Wizerunek muskularnego, charakterystycznie odzianego faceta na motocyklu zdobił billboardy, plakaty, był elementem wielu reklam i filmów. Ba - stał się jednym z symboli współczesnej Ameryki. Z biegiem czasu Harley pojawił się w Polsce, oczywiście budząc podziw miłośników motoryzacji... GIG-ant postanowił przeprowadzić wywiad z panem Maciejem Wojczukiem, mieszkańcem Krotoszyna, którego pasją są motocykle.

GIG-ant: Skąd wzięła się pana pasja do motocykli?
Maciej Wojczuk: Mój tata jeździł motocyklem, więc pewnie jestem obciążony genetycznie. Po raz pierwszy zafascynował mnie, jako małego chłopca, polski „cud techniki” - motocykl SHL M04. Szczęśliwym właścicielem tego motocykla był mój wujek, który czasami mnie przewoził na baku, bo maszyna nie posiadała siedzenia pasażera.

GIG-ant: Od jak dawna pan się nimi interesuje?
M. W.: Nie potrafię podać jakiejś daty. Od dzieciństwa każdy przejeżdżający motocykl powodował, że odwracałem głowę w jego stronę.

GIG-ant: Należy pan do jakiejś grupy motocyklistów?
M.W.: Nie należę do żadnego z klubów motocyklowych, chociaż posiadam wielu przyjaciół zrzeszonych w klubach Polskiego Ruchu Motocyklowego czy klubach tworzących Kongres Polskich Klubów Motocyklowych.

GIG-ant: Czy jest to kosztowne zainteresowanie?
M. W.: Niestety, ta pasja nie należy do najtańszych. Sam zakup motocykla to wydatek minimum kilku tysięcy złotych. Najdroższe maszyny kosztują nawet kilkaset tysięcy złotych. Odpowiedni strój to minimum kilkaset złotych. Motocykl wymaga przeglądów technicznych, ubezpieczenia (przynajmniej OC),wymiany filtrów, płynów itp., co również wiąże się ze znacznymi wydatkami. Jeśli ktoś decyduje się na przerobienie swego motocykla, to same zmiany mogą kosztować tyle, co sam motocykl. Dla przykładu wymiana wydechu w Harleyu na „porządny” wydech to wydatek minimum około 1500,00 zł. Nie można również zapomnieć, że może zdarzyć się awaria. W zależności od jej rodzaju może się okazać, iż jej koszt porządnie nadszarpnie naszą kieszeń.

GIG-ant: Bierze pan udział w rajdach motocyklowych?
M. W.: Zdarza się, że biorę udział w zlotach motocyklowych. Są to  imprezy, w których głównie uczestniczą właściciele motocykli Harley – Davidson. Lubię również imprezy oldtimerowskie, a także imprezy, na których można posłuchać dobrej muzyki rockowej. Najważniejsza jest jednak dla mnie sama jazda motocyklem, a nie uczestnictwo w imprezie. Przyznaję, że największą przyjemność sprawia mi podróżowanie motocyklem wspólnie z przyjaciółmi. Jeździmy zarówno po Polsce, jak i poza jej granicami. Czasami wyjazdy są  jednodniowe,  czasem znacznie dłuższe. Staramy się zawsze ustalać trasy w taki sposób, by można było po drodze pooglądać ciekawe miejsca. Ostatnio zwiedzaliśmy północne Czechy oraz Saksonię. W zasadzie odwiedziliśmy motocyklami każdą część naszego kraju.

GIG-ant: Jak do motocyklistów odnoszą się kierowcy?
M. W.: W naszym kraju kultura zachowywania się na drodze pozostawia wiele do życzenia. Dotyczy to zarówno kierowców samochodów, jak i samych motocyklistów. Część osób kierujących pojazdami jeździ w sposób brawurowy, bez wyobraźni (lub z nadmiarem wyobraźni), bez poszanowania innych uczestników ruchu drogowego. W takich krajach jak Czechy czy Niemcy poziom wzajemnego szacunku motocyklistów i kierowców samochodów jest zdecydowanie wyższy aniżeli w Polsce.

GIG-ant: Któremu motocyklowi (jakiej marce) oddał pan swoje serce?
M. W.: Chociaż wszystkie motocykle są piękne, moje serce należy od dawna do maszyn produkowanych za Wielką Wodą, w Milwaukee w stanie Wisconsin. Jestem oddany marce Harley-Davidson.

GIG-ant: Czy jazda motocyklem może się znudzić?
M. W.: Jazda motocyklem może być męcząca, ale nigdy nie jest nudna. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że korzystam z motocykla każdego dnia - od wczesnej wiosny do późnej jesieni.

GIG-ant: Co jest takiego ekscytującego w motocyklach?
M. W.: Zapewne każdy motocyklista odpowie na to pytanie inaczej. Jedni potrzebują zastrzyku adrenaliny i ekscytuje ich prędkość, inni uważają, że motocykl jest najlepszym środkiem lokomocji dla uprawiania turystyki szosowej, jeszcze inni kochają bardziej ekstremalne wyczyny jeżdżąc enduro. Miłośnicy starych maszyn fascynują się ich budową czy ich restauracją. Nie ma uniwersalnej odpowiedzi na tak postawione pytanie. Parafrazując tekst Ryszarda Riedla z piosenki „Harley mój”- „Motor mój to jest to, kocham go”. Jeśli coś kochamy robić naprawdę, to stan ten postępuje, a nie cofa się. Podobnie jak przy każdej innej pasji, jazda na motocyklu jest tym rodzajem "zarażenia", na które nie ma lekarstwa i nigdy nie będzie.

GIG-ant: Czy szybka jazda jest niebezpieczna?
M. W.: W mojej ocenie szybkość sama w sobie nie jest niebezpieczna, pod warunkiem, że umie się z niej korzystać. Chcąc bezpiecznie wrócić do domu trzeba jednak pamiętać, by prędkość dostosować do nawierzchni drogi, którą się poruszamy, warunków pogodowych, natężenia ruchu na drodze itp. Warto również pamiętać, że inni uczestnicy ruchu drogowego, w tym także niestety motocykliści, nie zawsze zwracają uwagę na innych kierujących samochodem czy motocyklem, przesadnie wierząc we własne zdolności kierowania i panowania nad pojazdem. Odpowiedź na to pytanie można sprowadzić do stwierdzenia: „można jeździć bez kasku, ale zawsze z głową”.

GIG-ant: Naprawia pan sam swój sprzęt?
M. W.: Tak. „Grzebanie” przy motocyklu sprawia mi przyjemność. Uważam, że każdy motocyklista powinien posiadać przynajmniej elementarną wiedzę techniczną, by umieć zadbać o swój motocykl, a w razie potrzeby również umieć go naprawić. W czasach, kiedy motocykle produkcji japońskiej były w Polsce rzadkością, jeździło się motocyklami wyprodukowanymi w tzw. krajach demokracji ludowej. Bez wątpienia motocykle te miały swój urok, ale ich wadą były niedoskonałości konstrukcyjne. Z tego też powodu motocykle te często się psuły - niestety, w najmniej odpowiednim czasie, tj. głównie na trasie. Dlatego też podstawowy ekwipunek przed każdym wyjazdem stanowiły wszelkiego rodzaju klucze, śruby, uszczelki, dętki, opony itp. Pewnie trudno w to uwierzyć, ale niejednokrotnie trasę 150 km pokonywało się w ciągu 8-10 godzin, a remonty przeprowadzane były na przydrożnym rowie... Zdaje się jednak, że te "piękne" czasy minęły bezpowrotnie.

GIG-ant: Ile miał pan motocykli?
M. W.: Przywiązuję się do moich maszyn, dlatego nie zmieniam ich często. Do tej pory posiadałem cztery motocykle. Obecnie posiadam dwa.

GIG-ant: Ile kilometrów przejeżdża pan rocznie?
M. W.: Różnie z tym bywa. W tym sezonie przejechałem motocyklem około siedem tysięcy kilometrów.

GIG-ant: Dlaczego motocykl, a nie samochód?
M. W.: Motocykl to hobby, a samochód to konieczność.

GIG-ant: Pana największe marzenie związane z pasją?
M. W.: Będę mało oryginalny.Moim największym marzeniem związanym z motocyklem jest przebycie Harleyem trasy, nazywanej w USA „matką wszystkich dróg”- legendarną drogą 66.

 

A oto zdjęcia motocykli pana Macieja Wojczuka:

122 DSC03543

 

Aleksandra Przybylska, 05.10.2016 17:02
0,

618


Komentarze:

Jeszcze nikt nie skomentował tego wpisu.

Dodaj komentarz