Uwaga! Ta strona używa plików cookies (tzw. ciasteczka), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej

Zwierzątko domowe to dla wielu marzenie, codzienność lub motywacja do życia. Wielu z nas je ma, niejeden chciałby je mieć. Często jednak ludzie nie zdają sobie sprawy z wiążącej się z tym odpowiedzialności. Inni z kolei nie mają pojęcia o  wszystkich potrzebach już posiadanego przez siebie pupila i nie opiekują się  nim w należyty sposób. Efektem tego zazwyczaj bywa wizyta u weterynarza.  O tym niezwykłym zawodzie postanowiliśmy porozmawiać z Wiktorem Szymczakiem, właścicielem Gabinetu Weterynaryjnego WI-VET w Koźminie Wielkopolskim.

GIG-ant: Zacznijmy od najbardziej podstawowej kwestii –  jak zostać weterynarzem?
W.SZ.: Trzeba się niestety dużo uczyć. Bardzo ważna jest matura, ponieważ dzięki dobremu wynikowi możemy dostać się na jeden z kilku wydziałów Medycyny Weterynaryjnej. Liczba kandydatów na jedno miejsce jest bardzo duża. Dlatego w liceum należy zwrócić szczególną uwagę na chemię i biologię, ponieważ wyniki matury z tych przedmiotów decydują o przyjęciu na studia. Mówimy oczywiście o poziomie rozszerzonym.

GIG-ant: Czy podczas studiów mają miejsce zajęcia praktyczne i czy to prawda, że student weterynarii powinien mieć mocny żołądek?
W.SZ.: Na studiach jest dużo zajęć praktycznych - i to od samego początku. Pierwszy rok to przede wszystkim anatomia i zajęcia w prosektorium. Każdy student musi dokładnie znać i nazwać (także w języku łacińskim) każdą najmniejszą część ciała zwierzęcia. Towarzyszy temu niezapomniany zapach formaliny, który pamiętam do dziś. Dla wielu studentów pierwszego roku widok martwych zwierząt jest bardzo trudny i często zdarza się, że rezygnują ze studiów po kilku tygodniach.

DSC_0563

GIG-ant: Czy gdy  uda się w końcu skończyć studia, można od razu zabrać się za leczenie zwierząt? A może najpierw trzeba zrobić specjalizację?
W.SZ.: Po skończeniu studiów i uzyskaniu prawa wykonywania zawodu można praktycznie od razu otworzyć własny gabinet i zająć się pracą. Większość świeżo upieczonych lekarzy weterynarii decyduje się jednak na staż, gdzie może pod okiem starszych kolegów nabrać doświadczenia w zawodzie. Specjalizację można robić dopiero po kilku latach pracy.

GIG-ant: Praca ze zwierzętami w lecznicy to jest to praca faktycznie ze zwierzętami, czy może raczej z ludźmi?
W.SZ.:Po kilku latach pracy coraz bardziej upewniam się w przekonaniu, że bardziej pracuje się z ludźmi niż ze zwierzętami. Pies nie powie nam, co go boli, od kiedy się źle czuje. Wszystkie informacje dotyczące zwierząt uzyskujemy od ich właścicieli. Niestety, często zdarza się, że nie mówią prawdy, a przez to utrudniają postawienie diagnozy. Ciężko uwierzyć w to, że guz wielkości piłki „pojawił się tydzień temu”, a labrador ważący 50 kg „je tylko jeden raz dziennie”.

GIG-ant: Czy często zdarzają się przypadki, że leczenie nie jest wdrażane, bo po prostu finanse stoją na przeszkodzie?
W.SZ.: Leczenie psa czy kota bywa niekiedy bardzo drogie. W przypadku, gdy właściciela nie stać na terapię, wspólnie próbujemy znaleźć wyjście z sytuacji. Niestety, nie zawsze się to udaje. To bardzo trudne - zarówno dla właścicieli, jak i lekarza weterynarii.

GIG-ant:  Czy zdarzają się przypadki, w których zwierzęta potrafią niebezpieczne dla lekarza?
W.SZ.: Niestety tak, moi pacjenci często lubią "pochwalić się" swoim uzębieniem lub ostrymi pazurami. Należy również wspomnieć o lekarzach weterynarii pracujących w terenie, którzy leczą zwierzęta ważące kilkaset kilogramów. Często trudno jest podejść do agresywnego zwierzęcia, a co dopiero zbadać czy wykonać jakikolwiek zabieg.

GIG-ant: Jak długo pracuje pan w tym zawodzie?
W.SZ.: Prawie cztery lata. Od ponad dwóch lat prowadzę własny gabinet.

DSC_0556GIG-ant: Czy pana zdaniem każdy może mieć zwierzaka w domu?
W.SZ.: Każda decyzja o posiadaniu zwierzaka powinna być dobrze przemyślana, bez względu na to, czy będzie to pies, kot czy królik. Zwierzę to nie rzecz i nie zawsze nadaję się na prezent. Należy pamiętać, że z tego małego, przesympatycznego szczeniaczka za kilka miesięcy wyrośnie niekiedy duży pies, który będzie potrzebował ruchu i przestrzeni. Dlatego kupując psa warto jest najpierw zapoznać z jego charakterem specyficznym dla danej rasy oraz przeanalizować jego potrzeby. Ciężko wyobrazić sobie bernardyna mieszkającego w bloku lub shih-tzu w roli psa stróżującego. Zwierzę to obowiązek. Trzeba go każdego dnia karmić, pielęgnować, wyprowadzać na spacery. Należy się dobrze zastanowić, czy charakter naszej pracy, tryb życia, chęci i siły na to pozwolą, gdyż jest to decyzja nie na kilka miesięcy, lecz na kilka lat.

GIG -ant: Jak -w pana opinii - posiadanie pupila domowego wpływa na atmosferę  domową? Kiedy jest to przyjemność, a kiedy ,,przeklęta’’ zachcianka dzieciaków?
W.SZ.: Według mnie w większości przypadków posiadanie pupila pozytywnie wpływa na atmosferę w domu. Często zwierzę staję się członkiem rodziny, potrafi rozweselić, pocieszyć. Mobilizuje do wyjścia z domu na świeże powietrze. Niestety, często zdarzają się przypadki, kiedy obowiązek opieki nad zwierzakiem spada na rodziców czy dziadków, ponieważ wymarzony piesek czy kotek szybko się dzieciom znudził.

GIG-ant: Jak często powinniśmy przyprowadzać na badania naszego podopiecznego? W momencie, gdy zauważymy niepokojące objawy, czy raczej zalecane jest pojawianie się na rutynowych kontrolach?
W.SZ.: Przynajmniej raz w roku. Zwykle podczas obowiązkowych szczepień jest okazja do zbadania psa. Bardzo często wykrywa się rożne dolegliwości, których właściciel nie zauważył (kamień nazębny, pasożyty, rozrosty nowotworowe). Co kilka miesięcy powinniśmy zwierzę odrobaczyć i pamiętać o profilaktyce przeciwko pchłom i kleszczom. Z kolei jeśli zauważymy jakieś niepokojące objawy, nie powinniśmy zwlekać z wizytą u lekarza weterynarii. Należy pamiętać, że wczesne wykrycie choroby zwiększa szanse na powrót do zdrowia.

GIG-ant: Oczywistym jest, że nie wszystko co zostanie z obiadu nadaje się jako pożywienie dla zwierząt. Które produkty nie są wskazane?
W.SZ.: Przede wszystkim kości wciąż bardzo często podawane przez właścicieli, a które mogą spowodować naprawdę poważne dolegliwości zagrażające zdrowiu i życiu naszego pupila. Na liście produktów zakazanych znajdują się przede wszystkim: czekolada, winogrona i rodzynki, cebula, czosnek. Należy również pamiętać, że wiele roślin jest dla zwierząt trujących.

DSC_0555

GIG-ant: Krąży taka plotka, że psy rasowe są bardziej chorowite od nierasowych. To prawda?
W.SZ.: To prawda. Psy rasowe podlegają sztucznej selekcji ze względu na pożądany przez hodowców wygląd. Niestety, często cierpi na tym zdrowie zwierząt. Należy wspomnieć tutaj o bardzo popularnych rasach brachycefalicznych, które zapadają na bardzo wiele chorób związanych z nietypową dla tego gatunku budową czaszki. Psy mieszańce poddawane są naturalnym prawom selekcji. Przez to są zdrowsze i statystycznie żyją dłużej.

GIG-ant: Czy w pana zawodzie mają miejsce ciekawe, wręcz zabawne sytuację, a jeżeli tak, to jakie zdarzenia powtarzają się najczęściej?
W.SZ.: Często zdarzają się zabawne sytuacje. Ostatnio na przykład właściciele przynieśli kotkę na zabieg sterylizacji. Podczas rutynowego badania przed zabiegiem okazało się, że ... Pusia jest kocurem. Właściciele byli bardzo zdziwieni i rozbawieni tym faktem. Zmienili kotu imię na bardziej męskie, a kocur wrócił do domu po zabiegu kastracji.

GIG-ant: Bardzo dziękuję za udzielenie odpowiedzi na moje pytania.

Kacper Burdziąg, 28.01.2018 15:03
0,

545


Komentarze:

Jeszcze nikt nie skomentował tego wpisu.

Dodaj komentarz