Uwaga! Ta strona używa plików cookies (tzw. ciasteczka), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej

8 grudnia br. w ZSP nr 2 im. E. Kwiatkowskiego przy ul. Franciszkańskiej 2 w Jarocinie odbył się Dzień Dawcy Szpiku. Od godziny 9:00 do godziny 18:00 można było zarejestrować się  jako potencjalny dawca. Rejestrować mogły sie zdrowe osoby od 18 do 55 roku życia ważące minimum 50 kg. W Polsce  co godzinę stawiana jest komuś diagnoza: nowotwór krwi, czyli białaczka. Dla wielu pacjentów jedyną szansą na wyzdrowienie jest przeszczepienie szpiku od dawcy niespokrewnionego. Cały czas są w Polsce pacjenci, dla których nie znaleziono dawcy, wśród 22 milionów osób zarejestrowanych na całym świecie. By zwiększyć szansę na znalezienie dawcy dla pacjentów, Fundacja DKMS Baza Dawców Komórek Macierzystych Polska, przy współpracy z panią Marleną Stachowiak i Agatą Sawadą, zorganizowała Dzień Dawcy Szpiku w Jarocinie.

Zapytaliśmy główną organizatorkę- panią Marlenę Stachowiak-Pawlik, skąd pomysł na taką akcję w Jarocinie.  Oto jej odpowiedź: "W Jarocinie nie było jeszcze takiej akcji, a chęć pomocy jarociniaków była duża. Dlaczego? Dlatego, że warto nieść pomoc osobom, które tej pomocy potrzebują! Oddając szpik, nie tracimy nic, po 2 tygodniach szpik zregeneruje się. To jest tak, że dzielimy się z "kimś". A  w zasadzie otrzymujemy, bo kiedy dociera do nas informacja, że uratowaliśmy czyjeś życie- nie ma większej radości! Ten obdarowany" ktoś" to czyjaś mama, tato, córka, syn, brat, siostra ....a może po prostu przyjaciel. Warto pomagać!"

Dodatkową atrakcją były zabawy dla dzieci, spotkanie z Filipem Metlerem, z którym od 14:00 można było porozmawiać, zrobić sobie zdjęcie oraz otrzymać autograf. Kolejną atrkacją były koncerty Olivii Wieczorek oraz Moniki Wieczorek z Goliny. Główną atrkacją Dnia Dawcy Szpiku był występ Libera z trzema dziewczynami z jego grupy występującej w "Bitwie na głosy": Moniką Wieczorek, Weroniką Żwawiak, Marinną Ćwiąkała. Oto wywiad z dziewczynami:

Gig-ant: Dlaczego zgłosiłyście się do programy "Bitwa na głosy"?

Dziewczyny z drużyny Libera: Chciałyśmy spełnić swoje marzenia.

Gig-ant: Od kiedy interesujecie się muzyką?

Dz.: Muzyką interesujemy się od dzieciństwa, nawet można powiedzieć, że od urodzenia.

Gig-ant: Jaki wpływ na wasze życie miał występ w programie?

Dz.: Na pewno dużo się nauczyłyśmy, pokory przede wszystkim, ale także, jak się zachowywać na scenie. Współpracowaliśmy razem w chórach i to też  nam dało dużo.

Gig-ant: Jak wyglądałoby wasze życie teraz, gdybyście nie wystąpiły w "Bitwie na głosy"?

Dz.: Na pewno miałybyśmy mniej koncertów i byłybyśmy chyba mniej odważne.

Gig-ant: Jakie są wasze plany muzyczne na najbliższy czas?

Dz.: Chciałybyśmy się tym zawodowo zajmować, iść na studia.

Gig-ant: Jakie jest wasze największe marzenie?

Dz.: Żeby robić to co kochamy i śpiewać w życiu.

Gig-ant: Czy na co dzień działacie charytatywnie?

Dz.: No w sumie tak. Występujemy na imprezach,  takich jak ta dzisiaj. Charytatywnie to pewnie znaczy w sensie takim, że pomagamy również w Ludzkim Geście, gdzie publicznie zaczęłyśmy bardziej rozmawiać z ludźmi i pomagać. Koncerty to też jest jakaś charytatywna pomoc z naszej strony.

 

liber wieczorek

Liber- polski raper i autor tekstów. Były członek hip-hopowej grupy Ascetoholix, w której występował wraz z kuzynem Krzysztofem "Krisem" Piotrowskim oraz Dominikiem "Doniem" Grabowskim. Współtworzył także krótkotrwały projekt Rio Boss wraz z Kubą Mańkowskim i Sylwią Grzeszczak. Od 2004 roku prowadzi solową działalność artystyczną. Liber współpracował ponadto m.in. z takimi wykonawcami,  jak  Agnieszka Włodarczyk, Mezo, Slums Attack oraz Gosia Andrzejewicz.

Gig-ant: Pamięta pan swoje początki na scenie i jak one wyglądały?

Liber: Pamiętam początki. Mój pierwszy występ był  trochę jak w filmie "Ósma mila", bo już od jakiegoś czasu rapowałem i coś tam sobie robiłem, ale nigdy nie występowałem publicznie. Był koncert. Peja grał. To było w moich okolicach, duży koncert. No i znajomi wypchnęli mnie na scene. Broniłem się rękoma, nogami, ale w końcu wszedłem, zrobiłem freestyle przez dwie minuty. Wszyscy klaskali. Było dokładnie jak w "Ósmej mili", dla mnie coś naprawdę wielkiego. I to był mój pierwszy raz. Później zagraliśmy z zespołem pierwszy koncert na przeglądzie w Obornikach. Wielka sprawa. No, także duża rzecz, tym bardziej, że ja nigdy się nie udzielałem publicznie. Takie to były początki.

Gig-ant: Czy to prawda, że duety to pana specjalność? Jak dobiera pan swoich współpracowników?

Liber: Pierniki i duety to u mnie specjalność. Piekę pierniki!  Nie, żartuję oczywiście. Lubię pracować w duetach. Zawsze wychodziłem z założenia, żeby muzyka się rozwijała, była fajna, to trzeba ją łączyć na dowolne sposoby - tak, jak zresztą jest we wszystkim, w każdej branży, każdej dziedzinie życia. Szukam utalentowanych osób, ale  też czasami przez zupełny przypadek nagrywa się te duety. Tu się kogoś spotkało, tam się kogoś spotkało. Z góralami spotkałem się na przykład na pewnym turnieju piłkarskim, zaczęliśmy rozmawiać, a za parę dni mieliśmy już nagrany kawałek. To była akcja spontaniczna. Z Rafałem Brzozowskim znam się też z reprezentacji, graliśmy razem w piłkę, potem zaczęliśmy tworzyć, nagraliśmy też razem kawałek. Każda historia jest inna. Ale duety? No jak najbardziej. Można  powiedzieć, że jest to moja specjalność.

Gig-ant: Co uważa pan za swój największy sukces?

Liber: Występ dzisiejszy w Jarocinie - jeden z większych :) Bardzo było fajnie.  Największy sukces dla mnie jest taki, że przez tyle lat, mimo przeciwności - bo nie miałem lekko na tej scenie -  rapuję. Ja nie śpiewam. Wielokrotnie był taki moment w moim życiu, że mogłem wszystko skończyć, nie mieć już następnego pomysłu, a jednak te pomysły się znajdowały. Wychodząc trochę od muzyki hip-hopowej zacząłem robić muzykę popową. Spełniło się moje kolejne marzenie, bo piszę teraz muzykę dla innych artystów, między innymi dla Kombi na nową płytę. Cieszę się, że te osoby doceniają moją pracę. Jest to kolejny jakiś tam sukces. No, ja nie narzekam. Naprawdę mam wiele, wiele też dobrego od życia dostałem. Mam zamiar to doceniać i działać dalej.

Gig-ant: Skąd bierze pan inspiracje do swoich piosenek?

Liber: To jest z życia wzięte, z własnych doświadczeń, przemyśleń, obserwacji. Czasami nie trzeba być na miejscu kogoś, o kim się pisze, ale można po prostu z daleka obserwować, czerpać wnioski. Myślę, że każdy, kto działa w jakiejkolwiek artystycznej branży, czy to jest malarz, czy poeta, obserwuje i to co obserwuje, zawsze daje mu natchenienie, żeby coś stworzyć. Czasami to przychodzi samo, ale nieraz jest tak, że chce coś napisać i wiele godzin nie wychodzi. Czasem nawet w pięć minut w samochodzie potrafię nadrobić ten cały stracony czas, akurat jest taka chwila, jaką zwą weną.

Gig-ant: Czy jest trudno przebić się na polskim rynku muzycznym?

Liber: Oczywiście, że trudno. Nie jest łatwo, tym bardziej, że osób które "chcą coś zrobić" są naprawdę tysiące, setki tysięcy. Dlatego mnie dziwi w ogóle, że ja nadal działam i udaje mi się. Ale wydaje mi się, że dużo zależy od muzyki. Jeżeli jest dobry numer, to on sobie poradzi. Gdy ktoś jest nawet siłą wypchnięty na rynek, a nie trafi do ludzi, nie kupi serc ludzkich, no to swoją muzyką po prostu odpada.

Gig-ant: Od jakiego czasu jest pan członkiem Drużyny Szpiku?

Liber: Pytanie ciężkie. Mówiąc szczerze, to nie mam pojęcia. Nie mam pamięci do dat. Szefowa Drużyny Szpiku, pani Dorota Raczkiewicz, zaprosiła mnie kiedyś do jednej akcji. Strzelam- mogło to być cztery albo pięć lat temu. Jest wiele akcji, w których brałem udział. Najbardziej taką tradycyjną akcją są odwiedziny na oddziale hematologii w Szpitalu Dziecięcym w Poznaniu. Chodzimy tam zawsze całą paczką. Jeszcze nie wyłamałem się nigdy. Zawsze udaje mi się być w Poznaniu w tym terminie. Jest wiele różnych akcji, jak ta dzisiejsza. Jeżeli tylko mam czas, to działam. Sam zarejestrowałem się jako dawca. Dzisiaj tutaj było łatwiej, bo tylko wymaz był pobierany. Nie powiem, że to było też jakieś cierpienie, więc polecam naprawdę wszystkim. To nic nie kosztuje, to nic nie boli, a myślę, że taki telefon, że "słuchaj jesteś potrzebny, możesz komuś uratować życie", to jest chyba największa nagroda . Ja bym się cieszył, gdybym taki telefon dostał. Mimo, że mam grupę krwi, która się nie nadaje,  zgłosiłem się z pełną świadomością.

Gig-ant: Co daje panu działalność w takich akcjach?

Liber: Co daje mi działalność w takich akcjach? Ja jestem osobą rozpoznawalną. Uważam za swój obowiązek, żeby część tej popularności oddać. Mnie dużo nie kosztuje,  żęby  przyjechać tutaj,  to dla mnie czysta przyjemność, że mogę takie coś zrobić i uważam to za swój obowiązek. Jeśli tylko mam czas, to jak najbardziej zawsze będę brał udział w takich akcjach.

Gig-ant: Jakie jest pana największe marzenie?

Liber: Żeby było tak,  jak jest, jeżeli chodzi o mnie. Żeby było co robić,  żeby były jakieś cele przede mną i ... zdrowie. Chyba każdy by tak odpowiedział. Wydaje mi się, że zdrowie jest zawsze odpowiedzią na takie pytanie, bo wszystko inne się kręci wokół niego.

Gig-ant: Bardzo dziękujemy za wywiad.

 

Angelika Lisiecka& Gosia Jelak& Ola Kowalczyk

 

 

Tomek Jankowski, 09.01.2014 21:02
0,

881


Komentarze:

Jeszcze nikt nie skomentował tego wpisu.

Dodaj komentarz