Uwaga! Ta strona używa plików cookies (tzw. ciasteczka), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej

Szkoła Podstawowa w Golinie zorganizowała czterodniową wycieczkę do Wieliczki, Krakowa i Zakopanego. Kierownikiem wycieczki była p. Paulina Kubasik, a opiekunami wychowawcy - E.Marchwiak, M,Pewniak i P.Kowalczyk.

 

Pierwszy dzień wycieczki  - 27.04.2015.

Zaczęło się od zbiórki przy sali OSP w Golinie o godzinie 4.45. Było to bardzo wcześnie, lecz nikt na szczęście się nie spóźnił. Jechało czterdzieścioro ośmioro dzieci i czterech opiekunów. Planowany był wyjazd o 5.00, lecz wyjechaliśmy dziesięć minut po czasie. W autobusie jako pierwsza zajmowała miejsca klasa VI (wiadomo - przywilej najstarszych), a później po kolei klasy V i IV. Wszyscy pokiwaliśmy na pożegnanie naszym rodzicom (nie obyło się bez głębokich westchnień i może nawet łezki w oku)  i wyruszyliśmy w naprawdę długą podróż. Nudziło nam się. Przed południem dojechaliśmy do Wieliczki; tu zwiedzaliśmy słynne na cały świat sztolnie kopalni soli, miejsca, w których warzono sól z miejscowych źródeł już 3000 lat p.n.e. Druga grupa, czyli klasa VI i IV, miała bardzo miłego przewodnika, który pozwolił robić zdjęcia w środku (normalnie są z tego tytułu opłaty). Schodziliśmy pięćdziesiąt cztery piętra w dół po bardzo krętych schodach. Zwiedzaliśmy kopalnię, wiele rozmaitych sal, na przykład słynną salę św. Kingi  i między innymi taką, w której do teraz urządza się wesela, lecz są one bardzo drogie. Na szczęście nikomu z nas nie przyszło zamówić sali - tak na zapas, bo pewnie kieszeń rodziców nie wystarczyłaby na taką przyjemność. Nie ominęło nas właśnie zdjęcie grupowe w najsłynniejszej sali w Wieliczce. Oglądaliśmy także dwie nowe sale multimedialne. Później kupiliśmy pamiątki i wróciliśmy do autokaru. Po dojeździe do Krakowa zameldowaliśmy się w hotelu studenckim Nawojka. A zaparkowaliśmy przy stadionie Wisły. Po zameldowaniu się zjedliśmy obiadokolację i poszliśmy na spacer po krakowskim rynku i jego okolicy. Koło godziny 21.00 poszliśmy na Wawel, aby zobaczyć go wieczorem oraz oczywiście  smoka, który ział ogniem (przynajmniej w teorii). Wysłaliśmy trzy SMS-y, ale smok nie chciał ziać, więc źli z tego powodu wróciliśmy około 22.20 do hotelu. Nauczyciele się bardzo ucieszyli na myśl, że po powrocie umyjemy się i grzecznie pójdziemy spać. Jakże się mylili... A kiedy już jednak padliśmy, to przed oczyma przewijał się kolorowy film z Wieliczki i krakowskiego rynku. Pierwszy dzień i taka solidna porcja wrażeń. Co będzie jutro?

Drugi dzień wycieczki-28.04.2015

Rano mieliśmy duże zamieszanie związane z pakowaniem się. Jakoś nie wszystkim chciało się pomieścić to, co wyciągnęliśmy z bagaży poprzedniego dnia. Poranny posiłek był o godzinie ósmej. Podano chleb, pomidory, ogórki, ser i kilka gatunków kiełbasy. Po śniadaniu mieliśmy kilka minut na sprawdzenie pokojów, następnie opiekunowie sprawdzali czystość pomieszczeń i czy nic nie zostało. Musieliśmy zejść z bagażem z czwartego piętra. Była tam winda lecz tyle osób chciało nią zjechać w dół, że szkoda gadać...Z pewnością szybciej, choć rzecz jasna trudniej, można się było ewakuować schodami. Gdy opuściliśmy hotel studencki „Nawojka”, ruszyliśmy, aby spotkać naszego przewodnika po Krakowie i w jego towarzystwie zwiedzać miasto. A przewodnikiem okazała się być energiczna pani, sypiąca ciekawostkami jak z rękawa.
Pierwszym miejscem zwiedzanym tego dnia był Wawel. Dowiedzieliśmy się, że około 400 lat temu Zamek Królewski na Wawelu był siedzibą królów Polski, ponieważ Kraków w tamtym czasie był stolicą naszego państwa. Po przeniesieniu stolicy do Warszawy  Kraków pozostał miejscem koronacji i pochówków naszych władców. Z zaciekawieniem zwiedzaliśmy zabytkowe sale zamku, oglądaliśmy pomniki i obrazy, przyglądaliśmy się sarkofagom wykonanym specjalnie dla królów i ich rodzin. Na Wawelu z okazji ważnych świąt narodowych bije Dzwon Zygmunt czyli największy dzwon w Polsce. Aby dostać się w miejsce, w którym wisi ten wielki dzwon, musieliśmy pokonać wiele stromych schodów oraz kilka ciasnych przejść między korytarzami. Nad wieloma z takich przejść nisko zawieszone były drewniane belki. Musieliśmy uważać, aby nie uderzyć głową o nie. Niestety, mimo ostrożnego przechodzenia pod belkami Agnieszka N. nie zauważyła jednej z nich i uderzyła o nią głową. Na szczęście bez skutków ubocznych. Spore wrażenie zrobiły na nas sale z najstarszymi insygniami królewskimi. Ostatnim miejscem, które odwiedziliśmy na Wawelu, były krypty polskich królów, królowych, książąt oraz kilku ważnych osobistości, takich jak Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki czy Józef Piłsudski. Widzieliśmy również miejsce pochówku prezydenta Rzeczpospolitej, który wraz z żoną i wieloma ważnymi osobami zginął w katastrofie lotniczej w 2010 roku w Smoleńsku.
Kolejnym celem naszej przechadzki po drugiej historycznej stolicy Polski był Uniwersytet Jagielloński i starówka. Następnie zwiedzaliśmy Kościół Mariacki, w którym znajdują się ołtarze wykonane przez wybitnego artystę – Wita Stwosza. Mało kto wie, że w tym kościele są aż dwa ołtarze jego autorstwa. Kościół Mariacki  nie był ostatnim miejscem, które zwiedzaliśmy. Czekały na nas jeszcze Sukiennice i Piwnica pod Baranami.
Od naszych nauczycieli dostaliśmy godzinę czasu wolnego. Podczas tych sześćdziesięciu minut mogliśmy coś zjeść i kupić pamiątki. Większość załapała się na pyszne lody. Po upływie danego nam czasu ruszyliśmy do autokaru, a później - do Zakopanego. Po dotarciu na miejsce (droga - słynna zakopianka - na szczęście była przejezdna)  poszliśmy na obiadokolację. Podano krupnik, ziemniaki i kotlet, a na stole stał talerzyk smakowicie wyglądającego ciasta. Gdy każdy najadł się do syta, pędem ruszyliśmy pod autokar, gdzie kierowca podawał nam nasze bagaże. Niestety, rozpadało się i nie mogliśmy wyjść na spacer, lecz tak naprawdę tylko się z tego ucieszyliśmy, ponieważ byliśmy bardzo zmęczeni. Sześć dziewczyn z mojej klasy było w jednym pokoju typu studio, w pokoiku dwuosobowym nie było drzwi, a właśnie w tym pokoju miały spać Ania i Kamila. Kamila przez bardzo długi czas ubolewała nad brakiem tych właśnie drzwi, zanim dała się w końcu namówić na zamianę łóżek.
Cały wieczór spędziliśmy rozmawiając ze swoimi współlokatorami lub chodząc do pokojów naszych kolegów i koleżanek. Było bardzo wesoło. Musieliśmy się wyspać, ponieważ następnego dnia na cały dzień wyruszaliśmy w Tatry, aby dotrzeć do Morskiego Oka.

Trzeci dzień wycieczki-29.04.2015

Wyprawa nad Morskie Oko.Nasza wycieczka powoli dobiegała półmetka; na dziś mieliśmy zaplanowaną wyprawę nad Morskie Oko. Ranek w Starej Pardałówce (tu była nasza baza - cały budynek do naszej dyspozycji!) przywitał nas... lekkim śniegiem i mrozem. Ludzie, takie atrakcje pod koniec kwietnia...Po zjedzeniu śniadania,które oczywiście było smaczne, wyjechaliśmy autokarem do Palenicy Białczańskiej. Oczywiście w towarzystwie sympatycznej przewodniczki. Dalej trasę musieliśmy pokonać pieszo - 9 km w jedną stronę,czyli 18 km w obie. Ta odległość mogła przerażać w Golinie, ale nie w górach! Nawet najmłodsi uczestnicy wyprawy najzwyczajniej w świecie dali radę. Morskie Oko jest jednym z najchętniej odwiedzanych miejsc w okolicach Zakopanego. Jest to największe jezioro w Tatrach.Idąc do Morskiego Oka, po drodze mogliśmy podziwiać niesamowite widoki, a zwłaszcza panoramę gór znanych z atlasów i lekcji przyrody - na przykład szczyt Rysy. Nasza wędrówka odbywała się po śnieżnej trasie.Im wyżej wchodziliśmy, tym więcej śniegu przybywało.Po drodze mijaliśmy Wodogrzmoty Mickiewicza,które słychać z daleka ze względu na huk wody spadającej na głazy w dole wodospadu.Kiedy dotarliśmy do Morskiego Oka,byliśmy bardzo zmęczeni,ale mimo tego podziwialiśmy widoki i robiliśmy zdjęcia.Oczywiście Morskie Oko było jeszcze pokryte lodem. Po długiej i męczącej wyprawie odpoczęliśmy w najstarszym schronisku górskim w Tatrach (Schronisko im Stanisława Staszica).Po odpoczynku wyruszyliśmy w drogę powrotną,którą chyba pokonaliśmy szybciej niż w tamtą stronę.W Starej Pardałówce,gdzie nocowaliśmy,czekała na nas obiadokolacja.Po odzyskaniu sił,które bardzo szybko nam powróciły, zaczęliśmy wymyślać zadania dla klas IV-V, ponieważ wieczorem czekała ich niespodzianka.Klasy IV-V przeszły chrzest. Jednym z takich zadań było wypicie napoju życia, który składał się z wody,wapna i cytryny. Samo zdrowie, sama przyjemność... Reszta zadań nie nastręczała ,,chrzczonym" problemów - wiadomo, bardziej tu chodziło o zabawę niż o niezdrowe emocje.Wszyscy uczestnicy chrztu byli zadowoleni, a zarazem bardzo zmęczeni.Udaliśmy się do swoich pokojów, aby odpocząć, bo jutro czekał nas następny,a zarazem ostatni dzień pobytu w Zakopanem.
Czwarty dzień wycieczki-30.04.2015
Dzień ten był ostatnim dniem spędzonym w Zakopanem i ostatnim dniem całej  czterodniowej wycieczki, którą rozpoczęliśmy 27.04.2015r. Rankiem, o godzinie 7.45 mieliśmy śniadanie, a po śniadaniu o godzinie 8.30 uszykowani, ze swoimi spakowanymi walizkami, poszliśmy do autokaru i pożegnaliśmy nasz hotel ,,U Staszka." Autokarem, wraz z naszym panem przewodnikiem, pojechaliśmy zwiedzać Muzeum Tatrzańskie, które znajdowało się na Krupówkach w Zakopanem i jest jednym z najstarszych muzeów regionalnych w Polsce. Można w nim było podziwiać między innymi stroje góralskie, wypchane leśne zwierzęta oraz naczynia i narzędzia, którymi kiedyś się posługiwano. Po zwiedzeniu tego pięknego i interesującego muzeum poszliśmy na Cmentarz Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku w Zakopanem, nazywanym również starym cmentarzem. Jest to pierwszy zakopiański cmentarz, w którym pochowano - oprócz tych, którzy posiadali tu rodzinne grobowce - ludzi wybitnych i zasłużonych dla Zakopanego, Tatr i Podhala, między innymi Kornela Makuszyńskiego. Po zwiedzeniu cmentarza poszliśmy na Krupówki po pamiątki z Zakopanego. Kiedy dotarliśmy na miejsce, mieliśmy  godzinę ,,przerwy". W tym czasie kupowaliśmy sobie mnóstwo pamiątek dla siebie i naszej rodziny. Po godzinie zakupów pojechaliśmy kolejką na Gubałówkę. Po krótkim spacerze byliśmy już na wyciągu. Kiedy wszyscy już na niego wsiedli, czekała nas kilkunastominutowa przejażdżka na dwuosobowym wyciągu. W tym czasie mogliśmy podziwiać piękne widoki Zakopanego. Przeżycie było fantastyczne. Na koniec zrobiono wszystkim zdjęcia, które można było kupić przy wyjściu. Po chwili musieliśmy już zejść z wyciągu, a następnie poszliśmy do autokaru, którym pojechaliśmy na obiad. Po posiłku poszliśmy do autokaru; czekała nas 8- godzinna jazda z Zakopanego do Goliny. Spędziliśmy tę podróż bardzo ciekawie, rozmawiając i śpiewając. Pod koniec drogi, gdy byliśmy już w pobliżu Goliny, podziękowaliśmy naszemu kierowcy i przewodnikowi za poświęcony nam czas. W Golinie przy sali OSP czekali już na nas rodzice. Po wyjściu z autokaru, a była to już godzina 23.00, przywitaliśmy się z nimi, zabraliśmy walizki, a następnie wszyscy rozjechaliśmy się do swoich domów.  Na pytanie, jak było na wycieczce, nie odpowiemy. Niech zrobi to każdy z uczestników - tak będzie ciekawiej. Na pewno jednak powinniśmy podziękować  naszym opiekunom za jej zorganizowanie. A rodzicom rzecz jasna za sfinansowanie. Dziękujemy.
Autorzy:Magdalena Walczak,Weronika Bierła,Aleksandra Przybylska,Anna Jelak.

SAM_3245

SAM_3259

SAM_3307

SAM_3324

SAM_3341

SAM_3379

Magdalena Walczak, 11.05.2015 21:44
1,

765


Komentarze:

#1. Zosia Wieczorek: 11.05.2015 22:20

Przypominają mi się ferie zimowe.... ;)

Dodaj komentarz